Nie masz racji - akcyza to podatek od towarów, które państwo uznaje za przynoszące strategiczne dochody. A nie luksusowe. Więc nasze "panstwo" (czytaj pa~stwo) uznało, że zarówni posiadanie samochodu jak i nim jazda to luksus. Każdym pojazdem (bo paliwo do autobusu i statku też jest obłożone akcyzą). Także używanie energii elektrycznej w domu i produkcji (i komunikacji też), spożywanie cukru, alkoholu (nawet jako składnik leku), używanie gazu ziemnego czy płynnego i... samemu poszukaj towarów obłożonych akcyzą). Fakt, że to przekłąda się na ceny wszystkich towarów i usług jest dyskretnie pomijany, bo... wzrasta wymiar
VAT-u (ha, ha) od podwyższonej ceny. Ot, przykład: litr oleju napędowego kosztuje "netto" w sprzedazy ok. 1,85 zł plus akcyza 1,18 plus
VAT 0,67 i mamy 3,70. Gdyby nie było akcyzy to byłoby to paliwo 1,85+VAT 0,41 = 2,26 zł. Jaka to "strata" dla "panstwa"? 1,44 zł. A zatem tu nie tylko idzie o akcyzę ale i o generowanie wyższego
VAT-u. Gorsz do grosza... Przeciętny "taryfa" (niech będzie ten fach) z samochodem diesel pali na tydzień co najmniej 100 litrów ropy. Czyli co tydzień dopłaca do naszego "panstwa" 144 zł. Ile musi kilometrów płatnych zrobić, żeby zarobić taką kasę? Jeżeli średnia cena kilometra warszawskich taksówek to... dokłądnie 1,44 zł, to... co mam się rozwodzić. Każdy umie liczyć. A względem wstydu. Od kiedy chłopie/babo wstyd u polityka występuje? U naszego? Nigdy! No, może przed wojną...