szaren
/ 213.108.114.* / 2010-08-31 16:52
Mnie coraz mniej zaskakuje w Polsce. Co nie znaczy , że nie zaskakuje mnie nic.
Ale do podobnych "wydarzeń" jakie z okazji rocznicy Solidarności, dzieja się cyklicznie w Polsce juz sie przyzwyczaiłem.
Poplątanie z pomieszaniem.
Historyczni "przywódcy" zapomnieli ze Solidarnośc to zwiazek zawodowy. Zapomnieli ze etos styropianowy to nie wszystko. Zapomnieli że mogli działac tylko dlatego, że ryzyko konsekwencji wzieli na siebie robotnicy strajkujących zakadów a zwłaszcza stoczni. A strajkującym robotnikom bynajmniej nie chodziło o to aby intelektualisści poczuli sie swobodniej, ale o zabezpieczenie swojego bytu socjalnegp, o godziwą prace i godziwe wynagrodzenie. Przyczyna strajków nie był brak wolności słowa, ale brak podstawowych rzeczy potrzebnych do zycia, nawet juz nie do godnego zycia ale do życia. To , że ukształtowało sie "intetelktualne" przywództwo niejako z desantu, było jednym z czynników poszerzenia idei i celu do którego dazył związek zawodowy. Ale w swojej podstawie to był dalej związek zawodowy, wprawdzie potem rozszezony na ruch społeczny, ale w swoim trzonie to ciągle był związek zawodowy. Zresztą historia potem pokazała, ze historycznym przywódcom wcale nie podrodze było z robotnikami, mieli inne cele. Historia powtarza sie w nieskończoność, tyle ze innymi "zabawkami" sie posługuje. Jak w kazdej rewolucji (bardziej lub mniej krwawej), kształtuje się nowa elita której potem plebs na plecach którego nowa elita władze dostała, przeszkadza, nie spełnia oczekiwań, jest "niedorozwinięty". Robotnicy w latach osiemdziesiątych i potem, byli potrzebni jako armatnie mięso (brutalne ale prawdziwe), i dobrze spełnili swoja rolę.
Kto dzisiaj najgłośniej celebruje, rocznice solidarnosci? Mam na mysli społeczeństwo. Otoż ci którzy w latach osiemdziesiątych siedzieli cicho i woleli sie nie wychylac, wprawdzie"sercem byli po stronie solidarności" ale praktykowali "zdrowy rozsadek i nie wychylanie się".
Natomiast ci którzy w tamtych czasach mieli odwagę miec skrzydła, dziś sa w opłakanym stanie . Mam na mysli przemysł stoczniowy. Ostała sie tylko stocznia Gdańska i to z wielkim trudem, przy pomocy kapitału zza wschodniej granicy.
Ale dziś wszyscy celebruja rocznice i dziwią się gwizdom stoczniowców.
No cóż, wyewoluowali do jedzenia ciastek. stoczniowcy pozostali przy chlebie i to nie zawsze ich na ten chleb stać.
Rzadziej niz cześciej , pozwalam sobie komentowac sprawy dziejące sie w Polsce.
Dlatego prosze o wybaczenie za mój ( subiektywny) punkt widzenia.