jr968
/ 194.105.132.* / 2009-01-17 11:30
Panie „Jack..”, istotnie, wypowiadam się w forach dotyczących obu spółek i rzeczywiście myślę, że obie te spółki są interesujące z punktu widzenia inwestora. Od razu wyjaśnię, że nie jestem żadnym ekspertem, przeciwnie, zwykłam amatorem z parusettysięcznym portfelem, którym zarządzam sam. Nie chciałbym, aby moje wypowiedzi były traktowane, jako porady, bo nie jest łatwo być w pełni odpowiedzialnym za własne decyzje, dotyczące inwestowania, co dopiero więc za czyjeś. Moje doświadczenie z inwestowaniem na giełdzie jest zresztą dość skromne i nie obejmuje ani kawałka hossy (kapitał w gotówce wszedł w moje posiadanie w lipcu 2007 – co za pech :). Tak więc jak dotąd od giełdy dostałem jedynie lekcję pokory będąc uczestnikiem nieustającej i bezlitosnej bessy. Ale to był cenna, cenniejsza może od utraconych pieniędzy, lekcja. Po pierwsze, na pewno dużo lepiej, niż kiedyś, rozumiem giełdę (kiedy dziś spoglądam w historię mojego rachunku i patrzę na spółki, jakie na nim bywały, to chce mi się po prostu śmiać). Po drugie, poznałem siebie. Oj tak, poznałem i jedno wiem na pewno – potrafię być konsekwentny do bólu, a utrata wartości akcji nawet o kilkadziesiąt procent nie robi na mnie większego wrażenia i trzymam je, a właściwie, o ile mogę, to dokupuje, pod jednym wszak warunkiem – że wiem, że spółka jest tego warta. A skąd to wiem? Inwestowanie skoncentrowane, to coś, co mnie fascynuje, co, jak sądzę, rozumiem i w czym chciałbym być kiedyś naprawdę dobry. Wiadomo, kto jest jego twórcą – Benjamin Graham. Wiadomo, kto jest mistrzem – Warren Buffett. Wiadomo, że wielu innych odniosło sukcesy myśląc tak, jak ci wielcy. To dobre strony. A złe? Cóż, wiadomo, że wielu innym się nie udało. Myślę, jednak, że nie udało im się z powodów, które tkwiły w nich samych, bo to jedno jest pewne – trzeba mieć dużo odwagi i siły, by nie poddawać się emocjom większości, mało, by robić coś zgoła odwrotnego do tego, co większość czyni. Wiem, jest wiele metod inwestowania, są też inni mistrzowie, którzy zgromadzili gigantyczne majątki stosując inne metody, ale, jak to się mówi, każdy musi znaleźć własnego Graala. Ja w pełni rozumiem i uznaję za logiczna i zgodną z moją osobowością jedynie tę metodę. A w wielkim skrócie mówi ona, by po pierwsze inwestować w wartość, a więc by poszukiwać spółek, które z jakichś powodów rynek wycenia dziś znacznie poniżej ich wartości (co to oznacza i jak szukać takich spółek, to obszerny temat – odsyłam to literatury), a potem kupić udziały w nich i traktować ów zakup, jak wejście we współposiadanie firmy, a nie w posiadanie abstrakcyjnych akcji. Tak więc po zakupie nie interesujemy się aż tak ceną akcji (słynną już rzeczą jest, że Warren Buffett nie ma nawet komputera w swoim biurze i zupełnie nie śledzi notowań giełdowych), jak właśnie działalnością samej spółki (zwłaszcza powinny interesować nas pełne raporty roczne). Spółkę więc kupujemy, gdy można jej kawałek kupić o wiele taniej, niż ów kawałek jest wart, i albo w ogóle nie myślimy o sprzedaży, a jeśli już sprzedajemy, to albo wtedy, gdy wycena giełdowa przewyższa w istotny sposób wartość spółki (bo np. spółka utraciła zdolność generowania zysków, albo szalejąca hossa wyniosła jej notowania ponad jej realną wartość), a już broń Boże nie sprzedajemy, gdy z powodu ułomności rynku spółka traci dalej. I jeszcze jedno – inwestowanie skoncentrowane, to posiadanie niewielkiej liczby spółek, raptem kilku, kilkunastu. A co z ryzykiem? Buffett mawia, że dywersyfikacja portfele potrzebna jest tym, którzy nie rozumieją, dlaczego posiadają te, a nie inne spółki i inwestycje. Dla nich dywersyfikacja jest dobra, bo chroni ich przed stratami większymi, niż straty indeksów, ale skutecznie chroni ich także przed zyskami większymi, niż przeciętne. Inteligentny inwestor ogranicza ryzyko ograniczając swój portfel do kilku najlepszych spółek. Jeśli wiesz, co robisz, jeśli znasz wartość swoich spółek, to kupowanie jeszcze innych, gorszych, nie ma sensu. Poza tym, posiadając jedynie kilka spółek w portfelu, łatwo śledzić ich działalność i podejmować kroki w razie istotnych zmian w tej działalności. A co do Immoeast i KGHM. W moim odczuciu obie spółki są obecnie wyceniane grubo niżej, niż wynosi ich wewnętrzna wartość. Wiem, znawcy Buffetta powiedzą od razu, ze to nie do końca Buffettowskie spółki, bo jedna jest mocno zadłużona i ma nie wiadomo jakie kierownictwo, a druga, o zgrozo, jest surowcowa, a kierownictwo państwowe, to często też nic dobrego. To prawda, ale moim zdaniem obie są obecnie wyceniane przez rynek błędnie. Ta wycena wynika z trudności, jakie dziś przeżywają, ale sądzić można, że te trudności są do przezwyciężenia i że spółki są zdolne do generowania zysków w przyszłości. To oczywiście całkiem różne spółki i zupełnie inaczej zachowują się na giełdzie. Immo, to ostra jazda bez trzymanki. Niedawno zjazd o 90% związany z panicznym strachem inwestorów przed bankructwem (i to było właśnie wspaniałe! –