Zapodałam sobie dzisiaj, bardzo stary film "Życie Carlita", Braiana De Palmy, o życiu gangstera, który po wyjściu z więzienia, chce się uwolnic, od ciemnej strony zycia mafisów....nie udaje się, niczym z giełdą :-) Kto raz w nią wdepnie, nie umie sobie powiedziec - dosc..Powraca, łapie te spadające noże, krew się leje, ale wciąż jest wiara, że intuicja nas nie myli....Intuicja i wiara i chcęc odrobienia straty - największy wróg inwestora...
W czasie bessy nie ma dobrych społek i nie ma dobrych komunikatów, rynek wszystko ignoruje. Na giełdzie nikt ślubu z papierem nie bierze, dlatego tak łatwo się go też pozbywa. Jeszcze jest z czego spadac, patrzac na indeksy. Mi S wigi straciły sporo, ale do dna im daleko....patrzac jednak na Jankesów, wchodzą dopiero w fazę, w której nasz stragan jest już od przeszło pół roku.
Marzy mi się kupic MSZ po 4 zł, jak dobrze pójdzie znów po 2,5....stalexport po 1,80 jak dobrze pójdzie po 1,5, hygienikę po 2,5....to takie pobożne życzenia, ale czy nierealne ?
Przyjmujemy każdy zły komunikat ze świata, jakby dotyczył nas bezpośrednio. Młoda i płochliwa giełda :-) Może to lepiej, że tak się szybko "sypie"....w końcu EURO 2012 ciągle przed nami ;-)
Przyjdą jeszcze czasy, gdzie portfel będzie każdego dnia przybierał "na wadze", ale nie szybko...2500 na wig20 bedzie połamane....tak mi wychodzi z fusów. W tych okolicach, powinno ciut się uspokoic i przyjdzie otrzeźwienie ;-) To już niedaleko :-)
Dobranoc all