A2
/ 2007-08-01 22:15
/
Spekulantka
Cytat...........
Z pewnością jedno można powiedzieć o sesji na amerykańskich giełdach: była niezwykle nerwowa. Zanim przejdę do opisu przebiegu sesji popatrzmy jeszcze, jaki obraz sytuacji malowały opublikowane w środę dane makro. Raport Challengera (planowane zwolnienia) nie wywołał (jak zwykle) zmian na rynkach, ale warto odnotować, że ilość planowanych zwolnień spadła w lipcu o 23 procent w porównaniu z czerwcem. Zupełnie co innego pokazał jednak raport ADP – według tej firmy w lipcu, w amerykańskim sektorze prywatnym przybyło tylko 48 tys. nowych miejsc pracy (oczekiwano wzrostu o 115 tys.). Po opublikowaniu tego raportu kurs EUR/USD zaczął rosnąć, a kontrakty zmniejszyły skalę spadku (rodzi się nadzieja na obniżkę stóp). Jednak te trendy nie utrzymały się.
Pól godziny po rozpoczęciu sesji swój raport opublikował instytut ISM. Okazało się, że w lipcu sektor produkcyjny w USA wyraźnie zwolnił. Indeks spadł do 53,8 pkt. (wartość powyżej 50 pkt. sygnalizuje, że gospodarka się rozwija). To nie mogło poprawiać nastrojów, ale nie wywołało też większego niepokoju, bo ten sektor to mniej niż 20 procent gospodarki amerykańskiej. Lepsze od oczekiwań dane opublikowało NAR (stowarzyszenie pośredników). Indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym wzrósł o 5 proc. (oczekiwano spadku o 0,5 proc.). Trzeba jednak pamiętać o tym, że od podpisania umowy do jej finalizacji jest w USA długa droga, a poza tym nie tylko, a wręcz nie przede wszystkim, liczy się ilość sprzedanych domów – najważniejsza jest cena. Żeby nie było zbyt różowo MBA (stowarzyszenie banków hipotecznych) poinformowało, że znowu (to już trzeci kolejny tydzień) spadła ilość wniosków o kredyty hipoteczne sięgając poziomu niewiele tylko wyższego od rocznego minimum.
Dane te miały niewielkie, żeby nie powiedzieć żadne, przełożenia na zachowanie rynków finansowych. Dolar po ich publikacji zaczął tracić, ale potem wrócił do ostatnio obowiązującego trendu i kurs EUR/USD spadł. Widać, że gracze znowu wracają do dolara w momentach trudnych dla innych rynków. Umocnienie dolara zwiększyło spadki cen surowców, które i tak przedtem taniały (ucieczka z bardziej ryzykownych aktywów). Złoto jednak staniało nieznacznie. Mocniej straciła miedź, a najmocniej ropa. W środę można było sprawdzić, że raport o tygodniowej zmianie zapasów paliw w USA nie ma praktycznie żadnego znaczenia. Zapasy ropy spadły aż o 6,5 mln baryłek (największy spadek w tym roku), ale cena ropy tylko na chwilę uderzyła w 78,70 USD za baryłkę i zaczęła spadać tracąc w końcu dnia ponad 2 proc. Pretekstem do realizacji zysków był wzrost zapasów benzyny.
Na rynku akcji widać było przez całą sesję jak ciężką walkę toczą byki z niedźwiedziami. Trzy razy indeks S&P 500 przechodził na plusy i trzy razy niedźwiedzie kontrowały sprowadzając go o 9 pkt. (około 0,6 proc.) poniżej wtorkowego zamknięcia. Pomagał bykom Henry Paulson, sekretarz skarbu USA, który rozpoczął serię wystąpień mających na celu ratowanie rynku. Powiedział podczas swoje wizyty w Chinach, że wpływ rynku kredytów hipotecznych na amerykańskie giełdy jest ograniczony, a gospodarka globalna jest silna jak nigdy dotąd. Piszę o serii, bo nie mam żadnych wątpliwości, że niedługo zaczną w podobnym tonie wypowiadać się członkowie Fed i znani ekonomiści/analitycy.
Wieści ze spółek niespecjalnie pomagały posiadaczom akcji. Ford i Chrysler poinformowały, że ich lipcowa sprzedaż była dużo gorsza od prognoz. Poza tym Bear Stearns zakomunikował, że jego Asset-Backed Securities Fund (to ten trzeci, w którym wstrzymano wypłaty) nie stosuje „lewarowania” (zakupy z dźwignią finansową), a w jego portfelu produkty oparte na rynku kredytów hipotecznych stanowią mniej niż 0,5 proc. całości. To bardzo złowróżbna informacja, bo natychmiast zrodziły się podejrzenia, że kryzys nie dotyczy tylko kredytów hipotecznych. Jedyną „dobrą” informacją było to, że deweloper, Beazer Homes, oświadczył, iż nieprawdziwa jest plotka mówiąca o tym, że rozważa ogłoszeni bankructwa. Jednak to, że taka plotka w ogóle się pojawiła świadczy źle o stanie rynku. Do końca sesji nie było pewne, kto wygra walkę popytu z podażą. Na pół godziny przed końce sesji wydawało się, że nic nie uchroni indeksów przed dużym spadkiem, ale właśnie ostatnie 30 minut były jedną wielką szarżą byków, które odrobiły wszystkie straty i doprowadziły do dużej zwyżki indeksów. Droga do dalszych wzrostów została w ten sposób otwarta.
Nie można wykluczyć, że widzieliśmy dzisiaj kluczowy dzień odwrotu. Wolumen był przeogromny. Na NYSE obróciło się 5,001 mld akcji (o 17,8 proc. więcej niż wczoraj). Na NASDAQ obróciło się 2,883 mld akcji (o 6 proc. więcej niż wczoraj).
Wykresy:
S&P 500 opuścił kanał rocznego trendu wzrostowego, co sygnalizowało, że rozpoczęła się korekta całego tego wzrostu. Szybki powrót do kanału anulowałby ten sygnał, ale nie byłby to jeszcze sygnał kupna. Opór na 1.500 pkt. Wsparcie na 1.448 pkt.
DJIA wybił się z trendu bocznego, który można również nazwać flagą. To był techniczny sygnał średnioterminowego kupna, ale indeks nie zawrócił pod wsparcie na 13.670 pkt., co sygnał anuluje. Bardzo poważne wsparcie na 13.260 pkt. zostało naruszone. Potwierdzenie otworzy droge do 12.800 pkt. Opór na 13.628 pkt.
TRIN podtrzymuje sygnał sprzedaży.
NASDAQ naruszył dolne ograniczenie średnioterminowego trendu wzrostowego. Jeśli potwierdzi przełamanie to ruszy ku 2.524 pkt. Wsparcie na 2.524 pkt. Opór na 2.599 pkt.
--------------------------------------------------------------------------------
Sąsiednie artykuły
< Po sesji w USA
31 Lip 2007 22:08
RSS więcej komentarzy...
--------------------------------------------------------------------------------
Dla Webmasterów - Reklama - O nas
© 2000-2007 Stooq