proletariusz
/ 194.187.55.* / 2013-02-06 10:39
Przedtem też tak było. Wzrost wydajności pracy opierał i opiera się na zastępowaniu pracowników. Tu nic się nie zmieniło.
Nie zgadzam się z tym. Wcześniej zapotrzebowanie na pracę rosło w takim tempie, że podnoszenie wydajności pracowników nie wpływało na istotny spadek miejsc pracy. Przykładowo, oprogramowanie do obsługi księgowej nie spowodowało bezrobocia wśród księgowych, a wręcz przeciwnie, księgowych wraz ze wzrostem branży oprogramowania przybywało, bo przybywało firm i zwiększał się obrót w gospodarce. W tej chwili rynek jest maksymalnie nasycony i nie nadąża, za zwiększającą się efektywnością pracy powodowaną przez rozwój IT. W efekcie obecny wzrost wydajności będzie powodował wzrost bezrobocia, a co za tym idzie spadek popytu, większą konkurencję na rynku pracy a więc i spadek wynagrodzeń i kolejny spadek popytu... To taka samo-napędzająca się spirala, na którą rządy jako jedyne panaceum znajdują zwiększanie zatrudnienia w administracji państwowej, która jest zupełnie bezproduktywna...