cu
/ 83.31.46.* / 2006-10-05 17:31
Filmowcy potwierdzają: Subotić współpracował z wojskowymi służbami. Również wczoraj telewizja TVN złożyła doniesienie do Prokuratury Rejonowej Warszawa Ochota w sprawie zniesławienia stacji oraz autorów programu Teraz my! przez redaktora naczelnego "Gazety Polskiej". Poinformowała też, że zastępca dyrektora programowego TVN Milan Subotić złożył prośbę o czasowe zwolnienie z obowiązku świadczenia pracy do chwili wyjaśnienia zarzutów stawianych mu przez ten tygodnik.
Jednak w dyskusji, jaka wywiązała się wokół sprawy podejrzenia związków prominentnego decydenta TVN z wywiadem wojskowym, głos zabierają filmowcy - i potwierdzają zarzuty. Zdaniem Macieja Gawlikowskiego, współautora głośnego filmu "Zastraszyć księdza", już w 1992 r. szereg osób związanych z mediami widziało "papiery dowodzące niezbicie, że Milan Subotić został oddelegowany do pracy w komunistycznej telewizji przez 'wojskówkę'". Wczoraj w głównym wydaniu Wiadomości w TVP 1 Gawlikowski powiedział: - Z dokumentów w niej zawartych [w teczce - red.] wynikało jednoznacznie, że do pracy w telewizji na początku lat 80. został rekomendowany czy skierowany z wojska. Wynikało z tych zapisów, że były to Wojskowe Służby Informacyjne.
Gawlikowski twierdzi, że gdy poinformował szefów TVN o przeszłości Suboticia, "nie byli oni zaskoczeni tym, próbowali to obracać w żart, natomiast wiedzę taką mieli".
Gawlikowski, który wziął udział w internetowej dyskusji na blogu Bogusława Chraboty, redaktora naczelnego Polsatu, przypomniał, że robiąc materiał do emitowanego przez TVN programu Superwizjer o IV Wydziale SB, musiał oddać go do kolaudacji komisji, w której zasiadał Subotić. "Fakty są takie, że gdybym nie sprzedał filmu 'Zastraszyć księdza' do państwowej telewizji, to nie ujrzałby światła dziennego. Proponowali mi, że zapłacą, ale nie puszczą go w takiej formie. Miały zniknąć twarze ubeków i ich nazwiska" - napisał Gawlikowski. Walter - komisarz studenckiego radia
Na tzw. dz iennikarskiej giełdzie mówi się o innych czołowych postaciach TVN, których nazwiska mają się przewijać w materiałach WSI: Janie Wejchercie i Mariuszu Walterze. O incydencie z udziałem Waltera opowiada nasz informator, absolwent Politechniki Gliwickiej. Rzecz się miała dziać w latach 1960-1961 i wiązać się ze studenckim radiowęzłem na tej uczelni prowadzonym przez grupę ludzi skupioną wokół Wojciecha Pszoniaka. Pszoniak stworzył studencki teatr poezji, odpowiednik kabaretu. Studenckie radio, przy ul. Łużyckiej w Gliwicach, funkcjonowało spokojnie do momentu, kiedy młodzi artyści urządzili sobie kpiny z jednej z koleżanek. Na ich nieszczęście była to córka miejscowego dygnitarza PZPR; radiowęzeł czasowo zamknięto, zaś autorów "kabaretu" wezwano na rozmowy. Radio otwarto kilkanaście dni później, usuwając na polecenie SB całe dotychczasowe kierownictwo, zaś jego komisarzem został... Mariusz Walter, student na kierunku inżynieria sanitarna. Zdaniem naszych rozmówców, powód, dla którego student zajmujący się ściekami został szefem radia, wyjaśniły rozmowy przeprowadzane przez SB z niepokornymi radiowcami. - Nigdy nie powiedziano tego wprost, ale dawano nam do zrozumienia, że nowy komisarz cieszy się ich zaufaniem i ma dawać baczenie na to, co się dzieje - twierdzi nasz rozmówca.Krótko po ukończeniu studiów Walter wstąpił do PZPR (w 1967 r.) i pozostał w niej aż do 1983 r. /Wojciech Wybranowski/