mebs
/ 89.78.174.* / 2015-11-20 16:42
Bo to jest trochę tak, że syty głodnego nie zrozumie. Jeśli politycy, których problem ubóstwa nigdy nie dotyczył będą wysuwać wnioski, które nie zostały potwierdzone badaniami, że danie 500 zł na dziecko załatwi problem braku dzietności to jest zgubna droga. Oczywiście ktoś powie, od czegoś trzeba zacząć. Trzeba najpierw postawić pytanie, która grupa docelowo nas interesuje?. Pojawia sie tu zagrożenie czy rodziny wielodzietne borykające się z problemami finansowymi, korzystające z pomocy społecznej nie zwiększą dzietności dla kilku stów więcej?. Z drugiej strony takim osobom wzrasta dochód, czy będą kwalifikowały się wówczas do świadczeń z pomocy społecznej?. Moim zdaniem priorytetem jest 500 zł na dziecko, ale nie w formie finansowej. Niech stworzą rządowy projekt, ale niech te 500 zł będzie formą dofinansowania do czegoś. Niech to będzie darmowe przedszkole, żłobek za te pieniądze, albo inna forma dofinansowania dziecka do 500 zł na miesiąc. Becikowe już jest 1000 zł, dla biedniejszych 1000 zł i drugi 1000 zł. czy to za mała zachęta?. Praktyka już pokazała, że dzietność wcale nie wzrosła po wprowadzeniu tej formy wsparcia. Poprzednicy wprowadzili przedszkola za złotówkę, co faktycznie obniża koszty pobytu dziecka w placówce. Warto zainteresować się bazą lokalową, przepełnionymi przedszkolami, brakiem żłobków (w moim mieście nie ma żadnego państwowego), a koszt prywatnego wraz z wyżywnieniem 900 zł. Inna jest kalulacja w prywatnych placówkach, inna w państwowych. Dla niezorientowanych powiem, że jesli dziecko jest chore w prywatnym przedszkolu/żłobku zwraca się stawkę żywnieniową, a do opłacenia pozostaje opłata stała. To są te dodatkowe koszty. W dodatku co mają zrobić rodzice małego dziecka, żłobkowicza, którzy nie mogą stale brać l4, a nie mają babć w pobliżu. Opiekunka to co najmniej 10 zł na godzinę (w zależności od regionu). Dlatego twierdzę, że żadne 500 zł nie przekona mnie jako matki dwójki dzieci w wieku okołoszkolnym i żłobkowym do zwiększenia dzietności za 500 zł na dziecko (w moim przypadku tylko na to drugie). W bazę lokalową inwestować, a nie rozdawnictwo, bo to nie rokuje.