auxan
/ 5.172.247.* / 2016-01-25 12:53
Pełno tu nieścisłości, jakaś propaganda na zamówienie.
Najpierw płace - z tego co pamiętam ile zarabiałem (a zarabiałem całkiem przeciętnie) to te pensje w latach 60-80 były jakieś dwa razy wyższe i mowa o tym co się dostawało na rękę. Bo 700 zł to w latach 60-tych dostawał goniec w biurze, można to porównać z płacą dzisiejszego stażysty. Jeżeli bierzemy teraz średnią 4280 to trzeba pamiętać że to jest brutto, więc jakieś 3000 do ręki. Ale jak odrzucić kominy płacowe, to ta średnia brutto zmaleje gdzieś do 2500 (okolice mediany) czyli jakieś 1800 zł netto.
Teraz ceny, zacznijmy od chleba. Przede wszystkim bochenki były kiedyś dwa razy większe, no i to był inny chleb, dzisiaj byłby sprzedawany jako ekologiczny, czyli ok 2 razy drożej niż zwykły. A gdzie dziś można kupić chleb za 1,60zł, bo ja na prowincji płacę 2zł za bochenek a w dużych miastach jest o połowę droższy. Porównywanie cen telewizorów, które w latach 60-tych było u nas pewną nowością jest po prostu nieuczciwe. Dlaczego nie ceny mieszkań, działek budowlanych czy koszty budowy domu? A działki budowlane w latach 60-70 kosztowały kilkadziesiąt zł/m2 i mowa o tych na wolnym rynku. Całkowity koszt budowy mieszkania w latach 60-70, łącznie z wykończeniem i wyposażeniem (podłogi, ściany, wanna, krany) to 2500-3000zł (wpłacało się 20%).
Faktem jest, że teraz można można więcej zjeść i łatwiej się ubrać (zwłaszcza w szmatexach), taniej kupić samochód. Ale dla ścisłości - jedzenie tańsze pod warunkiem że się samemu przygotuje, bo te w barach czy restauracjach to jednak relatywnie drożej niż za komuny.