Czytacz postów
/ 178.255.43.* / 2016-03-30 18:49
Wiecie, co jest najśmieszniejsze w tym konwentyklu? Ano to, że on niewiele a w zasadzie to nic nie może. Ten cały Komitet Stabilności Finansowej to nie może nic nikomu nakazać, ani bankom ani KNF'owi, ani ministrowi finansów ani również NBP'owi. Nie mają żadnych narzędzi realnej władzy, realnej egzekucji... Natomiast mają całą masę różnego pustosłowia w rodzaju rekomendacji, stanowisk i opinii, które mają wartość tyle, ile papier, na którym są pisane. Nic więcej. Nawet 1 grosza kary finansowej nie mogą nałożyć na tych, którzy te rekomendacje, stanowiska czy opinie będą mieli w nosie. To jest takie sobie kółko graniaste do czczego pogadania sobie i do niczego innego więcej. Coś podobnego miałem właśnie na śniadaniu wielkanocnym z ciotkami. Sobie pogadaliśmy i tyle było naszego. A banki mogą sobie ten konwentykiel słuchać albo nie muszą. Zwyczajnie, celebra pod publiczkę i nadymanie próżnego ego. Pogadają sobie, wypiją kilka dzbanków kawki czy herbatki, najedzą się herbatników i słonych paluszków, porobią uczone miny, rzucą kilkoma quasi-naukowymi terminami i żargonem finansowo-publicystycznym, po czym w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku się rozejdą, a protokół z obrad schowają gdzieś na samo dno szuflady w jakimś departamencie zaś kluczyk do niej to całkiem przypadkowo gdzieś się zawieruszy. W następnym roku to sobie w sprawozdaniu, które nie jest w ogóle w żaden sposób weryfikowane, napiszą, że się zleźli, pogadali, poprzyjmowali apele i odezwy do wszystkich świętych i problem odfajkowali. Ile wypili dzbanków i zjedli herbatników to tego już nie napiszą.