Proszę wziąć pod uwagę, iż są osoby których kwalifikacje zawodowe SĄ ZBYT MAŁE aby za wykonywane przez nie czynności otrzymywały pensje minimalne. SĄ I JEST TO FAKT BEZDYSKUSYJNY. Można się spierać dlaczego, z czego to wynika, czy to godne, sprawiedliwe itp. Ale to nie zmienia samego faktu. Należy również pamiętać, że pensja pracownika jest kosztem, który znajduje się bezpośrednio w cenie wytwarzanego towaru czy dostarczanej usługi - to również jest fakt bezdyskusyjny. Przy tak wysokim bezrobociu jakie jest obecnie w Polsce wzrost płacy minimalnej JEST BŁĘDEM - i już mówię dlaczego.
Po pierwsze już cytowane umiejętności i płaca za nie - która jest kosztem. Po drugie - specyficzna sytuacja Polski. Spora ilość osób będącym na długim bezrobociu (dłużej niż 3 lata) + dość rozwinięty socjal. Nie motywuje to raczej niektórych grup do pracy nawet za pensję minimalną. Te grupy nie mają wystarczających umiejętności aby wejść na rynek pracy. Ktoś musi ponieść koszt ich dopasowania do rynku. Odwołując się do klasyków - praca jest kosztem utraconych korzyści. Co jest lepsze - legalna praca za pensję minimalną czy zasiłek, zapomogi, może lewa renta? praca na czarno? Może jakaś kombinacja powyższych? Przy naszej narodowej mentalności wygra ta kombinacja, która da najwyższy zysk. I to jest fakt. Co jest dla człowieka w tej sytuacji lepsze? Legalna praca za pensję minimalną czy 800 zł do kieszeni? Po trzecie wreszcie - na świecie jest tak, że pensja pracownika jest adekwatna do jego zakresu OBOWIĄZKÓW oraz ODPOWIEDZIALNOŚCI na danym stanowisku pracy. KTOŚ SIĘ NIE ZGADZA Z POWYŻSZYM? Powiedzmy - sprzątaczka w firmie zarabia 800 zł a pracownik biurowy 1200 zł., Do obowiązków sprzątaczki należy dbanie o czystość, do obowiązków pracownika biurowego powiedzmy wprowadzanie faktur, odbieranie telefonów, rozmowy z klientami. Teraz ustawowo pensja minimalna wzrasta do 1200 zł. CO SIĘ STANIE? Ano sprzątaczka będzie miała pensje 1200 zł i pracownik biurowy 1200 zł. Co stanie się dalej? Ano zdrowy psychicznie pracownik biurowy poprosi o podwyżkę. Wszak jego praca jest "nieco" bardziej odpowiedzialna i od jego działań zależy w firmie nieco więcej niż od pracy sprzątaczki. TERAZ PYTANIE: czy ten pracownik powinien dostać podwyżkę? Wszak w jego zakresie obowiązków nic się nie zmieniło (w zakresie obowiązków sprzątaczki również)? TAK CZY NIE? Załóżmy, że szef obu tych fikcyjnych osób również jest zdrowy psychicznie i podniesie pracownikowi biurowemu pensję do - powiedzmy - 1600 zł. CO STANIE SIĘ DALEJ? Ano dla firmy nic się nie zmieniło - poza jej kosztami. Czy wzrosła wydajność pracy aby zrekompensować wyższe koszty? NIE. Więc co stanie się dalej? Ano wzrosną ceny towarów i usług świadczonych przez tą firmę. Wydajność nie wzrosła ani o jotę a wzrosły koszty. OTO NATURALNA KONSEKWENCJA TEJ PROPOZYCJI. Teraz kolejne pytanie: KTO ZA TO ZAPŁACI? Końcowy klient.
I to właśnie jest konkluzja - w naszym obecnym systemie, uwarunkowaniach i całej sferze ustawowy wzrost pensji minimalnej SPOWODUJE WZROST CEN TOWARÓW I USŁUG. TO BĘDZIE JEDYNY EFEKT. Ewentualnie pracodawca aby ciąć koszty zwolni osobę (osoby) o najmniejszych kwalifikacja i rozdzieli ich pracę pomiędzy pozostałych. O to chodzi w ustawowym wzroście pensji minimalnej?
Ciekawe, dlaczego nikt nie podał przykładu gospodarki USA. Tam, gdy pensja minimalna wzrosła (po 10 latach) do 7,25 dol/godź. (ok. 21 zł). Równocześnie senat zaproponował pakiet ulg dla przedsiębiorców aby zrekompensować im WZROST KOSZTÓW PRACY. Dlaczego, czy w USA senatorowie to dobrzy wujkowie? Raczej nie sądzę ;) Po prostu zdają sobie sprawę, że to przedsiębiorstwa napędzają gospodarkę. Że to one dają ludziom pracę. Że jednak osoba decydująca się prowadzić jakąś działalność ROBI TO DLA ZYSKU. I również chce zarobić. I ma do tego prawo. Jeżeli senat nie postąpiłby w taki sposób - całość kosztów zostałaby przerzucona na rynek. I tak czy siak klient końcowy (jak na ironię) zapłaciłby za ustawowy wzrost pensji minimalnej.
Teraz pytanie: po co, dlaczego człowiek pracuje? Dla przyjemności czy dla pieniędzy, aby mieć za co żyć? Teraz kolejne pytanie - czy przedsiębiorca jest człowiekiem? Ma prawo osiągać zysk (o ile mu się uda - tego żadna ustawa mu nie zagwarantuje) czy ma obowiązek dopłacać do interesu? Czy w Polsce są przewidziane jakieś pakiety osłonowe dla firm w związku z proponowanym wzrostem pensji minimalnej? Czy też jak w wypadku wzrostu polisy OC stosujemy odpowiedzialność zbiorową? Rzucamy wzrost pensji minimalnej na rynek a jeżeli pracodawcy ośmielą się kombinować, ciąć koszty, zwalniać, podnosić ceny towarów to uczynimy ich winnymi? Państwo daje - kapitalista odbiera. Kapitalista - twój wróg.To już było - krwiożerczy kapitalista - wróg ludu ;)
BTW przez 2 lata prowadziłem niewielką działalność gospodarczą. Dałem sobie z tym spokój. NIE OPŁACA SIĘ. Nie opłaca mi się użerać z klientami, dostawcami, ZUS-em, US itd. Nie opłaca mi się kombinować, jak w terminie popłacić wszystkie składki gdy jakiś odbiorca ma poślizg w płatności, splajtował czy coś kombinuje. Nie opłaca mi się kombinować jakby tu zorganizować sobie wakacje - to dla mnie strata, wtedy nie zarabiam a jeszcze mogę potracić klientów. NIE OPŁACA SIĘ. Niech ktoś inny się martwi, niech ktoś inny kombinuje. A wszystkim, którzy uważają że przedsiębiorca to wyzyskiwacz, kombinator, krętacz i złodziej polecam założenie własnej działalności - tak na próbę. Odwiedzenie wszystkich urzędów, wypełnienie druczków, opłacenie kosztów. Potem można już cieszyć się swobodą gospodarczą, oczywiście na początek asygnując już składkę ZUS za miesiąc w którym rozpoczęło się działalność. Zanim jeszcze się ją zaczęło. Od reszty (jeżeli będzie reszta) proszę odprowadzić grzecznie podatek,pamiętając o (bodaj) PIT-5 na 20-go oraz
VAT-7 na 25-go. Proszę się nie spóźnić z deklaracją!!! Kosztuje to stówę albo i więcej - tak na dobry początek ;) Nikogo nie obchodzi, że się nie zdążyło bo cośtam (choroba, wakacje, przypadek losowy). Ma się przywilej bycia przedsiębiorcą - to się płaci. No i teraz już możecie cieszyć się Waszymi pieniędzmi - reszta jest Wasza. Prawda, jak dobrze być na swoim?