Omnia_principia_sunt_parva
/ 188.33.36.* / 2015-10-08 15:46
Jasne, oczywiście, wszyscy by chcieli dużo zarabiać... Ale przyszły takie czasy, że musimy walczyć o cokolwiek, to pisze jako pracodawca, będący kikakrotnie - w czasach recesji - w sytuacji, że zapieprzam na pensje pracowników (bo mają rodziny i dzieci) w ramach własnej pracy społecznej (a ja też mam rodzinę i dzieci). Bardzo bym chciała zapłacić moim pracownikom tyle ile sobie wymarzyli, lecz wtedy moich usług nikt nie kupi, bo ich ceny będą za wysokie. Mam powyżej dziurek w nosie tego pieprzenia o krwiopijcach kapitalistach pracodawcach wykorzystujących biednych pracowników na umowach śmieciowych, bo zaliczam już czwartą ciążę pracownic natychmiast po podpisaniu bezterminowej umowy o pracę i czuję się wykorzystana jako pracodawca! Muszę tym kobietom zapłacić pierwsze 33 dni ich L4 jednocześnie ponosząc koszty zatrudnienia zastępstwa, a po powrocie zapłacić 3 miesiące okresu wypowiedzenia - bo ich nie chce na oczy widzieć za to co zrobiły! Wracając do meritum: gdzie to błędne koło się zaczyna? Czy tam gdzie ludzie chcący dużo zarabiać windują ceny produktów i usług, a ludzi nie stać na ich zakup, czy tam gdzie mało zarabiający nie mogą sobie na nic pozwolić? Prawnicy zdzierają głównie z ludzi będących w krytycznej sytuacji, którzy sprzedadzą własnych rodziców, aby ich ktoś bronił (czy znajdzie się tu ktoś, kto z entuzjazmem podchodzi do cenników choćby kancelarii notarialnych?), lekarzowi chorzy i ich rodziny oddadzą ostatnie pieniądze, za programistów i analityków zapłacimy w gadżetach, samochodach, etc., a kto miał przyjemność z architektem? Czy 12 tys. za koncepcję remontu lokalu o powierzchni 350 m.kw. (bez rzeczoznawców), powstałą w 2 tygodnie u początkującego architekta (więc w miarę tanio) to przyjemna cena? Młodzieży się wydaje, że świat stoi na jakichś bajkowych korporacjach!