dry
/ 83.142.203.* / 2012-10-30 13:10
Przestrzegam przed korzystaniem z usług Prywatnego Biura Podróży Karlik ponieważ, jego działalność polega na naciąganiu i oszukiwaniu klientów. Niestety mieliśmy tą nieprzyjemność naciąć się na to mało kompetentne biuro wykupując wczasy narciarskie we Francji w miejscowości Valfejus. Oferta biura oczywiście mocno odbiegała od rzeczywistości zastanej na miejscu. Przedstawiony na zdjęciu w folderze reklamowym biura, apartament to zupełnie inne pomieszczenie niż to jakie nam udostępniono w rzeczywistości. Mieszkanie w którym przyszło nam spędzać urlop stanowiła ruina z wszechobecnym grzybem w łazience i kurzem w pokoju, było to mieszkanie nadające się tylko i wyłącznie do remontu. Oczywiście broszura reklamowa biura Karlik zapewniała nam „super jakość” a otrzymaliśmy ogromne rozczarowanie, ponieważ w naszym pseudo apartamencie zastaliśmy poplamioną, brudną wykładzinę podłogową, poodrywane listwy przypodłogowe, obdrapane z lakieru do samej dykty drzwi łazienkowe. Ogólny brak podstawowych przyborów kuchennych między innymi czajnika, natomiast te które stanowiły wyposażenie kuchni miały wiele do życzenia lub nie nadawały się do użytku. Kiedy otworzyłem szafkę kuchenną, której drzwiczki niemal zostały mi w ręku, ponieważ miały powyrywane zawiasy, okazało się, że garnki są poprzypalane, piekarnik elektryczny klei się od brudu, a patelnia ma obdrapaną powłokę teflonową. Zapewne jajeczniczka z drobinkami teflonu była by niezwykle „pożywna i zdrowa”, jednak nie zaryzykowaliśmy. Oczywiście oferta zakładała kompletne wyposażenie kuchni w tym „nadzwyczaj luksusowym apartamencie”. Największy koszmar w tym mało ciekawym obiekcie stanowiła łazienka, gdzie grzyb panoszył się dosłownie wszędzie. W narożnikach wanny i umywalki, na fugach między kafelkami, na półkach oraz na nieudolnie pomalowanym na szaro suficie, wszędzie widniał czarny obślizgły grzyb. Przez chwilę zastanawialiśmy się czy to wycieczka na narty czy na grzyby. Na widok obszarpanej płyty wiórowej zastosowanej jako maskownica zagrzybiałej wanny opadły nam ręce a na ustach malowało się hasło Żenada! Mało estetycznie również prezentował się pokój dzienny, gdzie zamiast poduchy stanowiącej oparcie na kanapie widniała obrzympolona gąbka, a zamiast półki bądź stolika pod telewizor wykorzystano stare krzesło, co ogólnie stanowiło godny pożałowania widok. Ponadto za korzystanie z telewizora wymagana była dodatkowa opłata w wysokości 100 Euro za tydzień, o czym już nie wspominano w jakże superlatywnej ofercie. Totalny brak przywiązania do czystości i higieny przez biuro Karlik, idealnie wskazywał usytuowany na ścianie w pokoju dziennym elektryczny grzejnik, który był siedliskiem kurzu. Każdorazowe włączenie zapuszczonego ogrzewacza wiązało się z wydalaniem w powietrze drobinek kurzu. Dla alergików to „istny raj”. Oprawy oświetleniowe pozbawione były osłon, składały się tylko z żarówki i drucianego koszyka, co nadawało pomieszczeniu charakter fabryczny, przemysłowy raczej odbiegający od wystroju jaki powinno się zastać w apartamencie. Podsumowaniem jakości oferowanego apartamentu był brak papieru toaletowego w łazience i worków na śmieci w kuchni, co jest karygodnym i prostackim traktowaniem klientów przez biuro podróży Karlik. Oczywiście wszelkie niedogodności mieszkaniowe w pierwszych godzinach pobytu zgłosiłem rezydentowi, ale jak on to stwierdził „we Francji takie warunki są normalnością, bo Francuzi nie przywiązują uwagi do takich szczegółów” Wow okazuje się, że Francja nie mieści się w standardach europejskich. Wymówka na niezwykle niskim poziomie. Pokój nie został nam wymieniony na lokum spełniające podstawowy standard.
Jednak różnice w zakwaterowaniu między oferowanym, a otrzymanym do dyspozycji obiektem nie stanowiły jedynego uchybienia. Mianowicie folder ofertowy zakładał w cenie korzystanie z basenu i jacuzzi. Jak się okazało obiecanego jacuzzi nie było w ogóle, a rezydent stwierdził, że tyle lat jeździ do Valfrejus i nigdy nie był na jacuzzi więc nie wie nawet gdzie i czy ono jest. Kompetencja naprawdę na wysokim poziomie, ale za to obiecywał że dostarczy nam do kuchni czajnik, upsss nie udało się zrealizować obietnicy, pewnie brakło czajników w całej Francji. Natomiast basen był, mały i zatłoczony przez obozowiczów i udostępniony tylko od 16tej do 19tej, ale był, tylko że oddalony o jakieś 200 - 300m od domu mieszkalnego, na dodatek bez suszarek i szafek na odzież. Zatem po kąpieli konieczny był jeszcze spacer z mokrą głową na mrozie, prawie jak w klubie morsa, istne ekstremum. Na stronie internetowej biura podróży Karlik w ofercie wczasów narciarskich w Valfrejus widnieje również bardzo zachęcające hasło w adnotacji wyposażenie pod tytułem sauna, której w rzeczywistości także nie ma.
Przed wyjazdem obiecywano nam bezproblemowe poruszanie się autokarem na miejscu, między innymi dowożenie na stoki narciarskie pobliskiego resortu Val Thorens ile tylko dusza zapragnie, „bo wiecie państwo na