Forum Polityka, aktualnościGospodarka

Jakimczyk: Senat, czyli biuro bezpłatnych podróży

Jakimczyk: Senat, czyli biuro bezpłatnych podróży

Wyświetlaj:
Handel wyrokami 1 / 83.21.8.* / 2008-03-13 15:11
To jest tylko klocek w wiekszej ukladance Demokracji Fasadowej , Peryferyjnej.
Chyba tylko milosnicy PełO nie widza skali korupcji w Polsce.
prawiezaranielogo / 83.14.41.* / 2008-03-13 14:58
Że senat jest w tej socjoeurokracji przydatny - to fakt.
Lecz wystarczyłoby tylu senatorów ile regionów.
I proporcjonalnie mniejszy budżet. Podobnie jak i posłów Ale to tylko łabędzi śpiew.
Pojedynczy człowiek i jego zdanie w globalnej wiosce się nie liczy. Być może można by było liczyć na sukces takiej oto propozycji: zamknąć senat, ograniczyć sejm, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na durne seriale. Po 50% dla tvn i Polsatu. Ewentualnie troche na kopaninę, czyli sport?
Szczerze mówiąc byłbym ostatnim chętnym do ograniczenia liczebności publicznych ciał wybieralnych. Jeśli przekroczona zostałaby pewna liczba krytyczna (a nie wiadomo, czy nie jest ona bliska obecnej liczebności połączonych ciał sejmu i senatu), predzej czy później pojawiłaby sie grupa s********, którzy przerobiliby ten kraj jednym szybkim głosowaniem w ichni PeGieeR. I takim samym szybkim głosowaniem odrzucaliby wnioski o referendum w tej sprawie.
Wniosek: złodziei musi być dostatecznie dużo by nie ukradli zbyt wiele. Tako rzecze prawiezaratustra.
Bernard+ / 79.187.8.* / 2008-03-15 15:45
A mówiąc poważnie, co jest mało śmieszne, jeżeli w Polsce zmaleje liczba wybieralnych przedstawicieli w parlamencie to wielka międzynarodowa korporacja dysponująca budżetem kilkakrotnie większym niż budżet naszego państwa jest w stanie dać każdemu parlamentarzyście po 10 mln Euro i załatwić, że uchwalą wszystko, czego sobie zamawiający zażyczy. Obserwujemy obecnie w samorządach gminnych i powiatowych, że oszczędności z tytułu zmniejszenia w 2002 roku liczebności radnych nigdzie nie zauważono, ale urzędujący wójt lub starosta ma możliwość łatwego zaspokojenia żądań popierających go w zamian radnych, bo im jest mniej radnych tym trudniej zdobyć mandat i tym droższa jest kampania wyborcza a aby mieć na kampanię wyborczą pieniądze to nie można mieć na utrzymaniu bezrobotnych członków dalszej i bliższej rodziny lub głosujących i organizujących kampanię przyjaciół, więc zatrudnienie w samorządowej administracji i podporządkowanych zakładach powoli, ale systematycznie rośnie zapewniając obecnym wybrańcom reelekcję na następną kadencję oraz oprócz wysokich miesięcznych diet ryczałtowych za przychodzenie na Sesje i komisje i podnoszenie ręki za wnioskiem wójta lub starosty możliwość rozwiązania różnych problemów bytowych rodzinno towarzyskich na koszt podatnika. Dlatego np w wielu małych gminach podatki od nieruchomości są takie same jak w Warszawie lub Gdańsku i nie ma inwestycji, choć budżet ma coraz większe dochody, bo coraz większy jest w tych gminach i powiatach w wydatkach budżetu udział wydatków osobowych generujących nowe elity płacowe w zapyziałych post PGR-owskich gminach i post przemysłowych miasteczkach.

Zmniejszając liczbę radnych w imię rzekomego zmniejszenia kosztów popełniono zamach na demokrację i spowodowano, że nielicznym bliskim królika łatwo za pieniądze otrzymywane budżetu ponownie kandydować na radnego, aby kolejne 4 lata mieć dostęp do budżetowych pieniędzy a utrudniono biedniejszym działaczom prawdziwie społecznym dostęp do kandydowania na radnego. Zamiast zmniejszenia liczby radnych należało wprowadzić ustawowe ograniczenia wysokości diet radnych i powiązać tą wysokość z możliwościami budżetu danej gminy i stanem zaspokojenia przez gminę i powiat potrzeb zbiorowych mieszkańców. W moim miasteczku w okresie PRL było 60 radnych Miejskiej Rady Narodowej na 49 tys. mieszkańców a dieta za udział w sesji wynosiła równowartość diety pracownika na delegacji, czyli dzisiejsze 23 złote. Praca w komisjach była bezpłatna. W 1990 roku w pierwszej kadencji samorządu było 32 radnych a przeciętna dieta w pierwszym roku wynosiła 50% najniższej płacy zaś pod koniec kadencji przekroczyła 120% najniższej płacy. W biurze obsługi rady początkowo pracowały 2 osoby potem 3 obecnie jest 21 radnych a średnia dieta miesięczna zrównała się z średnia płacą krajową zaś w biurze obsługi rady pracuje 5 pracowników. I dziwne, że aż 11 radnych ma kogoś z rodziny zatrudnionego urzędzie miasta lub w straży miejskiej lub w miejskich zakładach budżetowych. Jeżeli popełnimy ten sam błąd manipulując liczebnością parlamentarzystów to powstanie w Polsce nowa oligarchia gdyż raz dorwawszy się do władzy mając wysokie apanaże i prywatnych pracowników w biurach oraz swoją partię opłacaną z budżetu będzie, za co zapewnić sobie reelekcję zatrudniając najlepszych manipulatorów opinii publicznej i produkować najlepsze spoty reklamowe, aby znów być posłem lub senatorem. A tymczasem to, co jest przez Parlament uchwalane coraz bardziej rozmija się oczekiwaniami rosnącej liczby ciężko pracujących i płacących podatki Polaków, bo parlamentarzyści żyją w świecie coraz bardziej wyizolowanym ze społeczeństwa, które rzekomo reprezentują. Zamiast zmniejszania liczebności parlamentu i senatu powinno się zlikwidować instytucję posła zawodowego i zawodowego senatora, czyli zawodowego parlamentarzysty wyłącznie do kilku członków prezydium sejmu i senatu a cała reszta posłów i senatorów powinna pracować normalnie wśród społeczeństwa i wykonywać swój zawód korzystając jedynie ze skrócenia tygodniowego czasu pracy np. do 30 godzin a potem w swoich biurach terenowych zapoznawać się z projektami ustaw i konsultować je z swoimi wyborcami, aby raz w tygodniu pojechać do sejmu na komisję i 2 razy w miesiącu na posiedzenie plenarne sejmu. Jeżeli jest 460 posłów to nie ma potrzeby, aby każdy poseł pracował w kilku komisjach, bo 23 komisje po 20 posłów powinny w zupełności wystarczyć, aby opracować wszelkie aspekty rozpatrywanych projektów ustaw dokładnie i poprawnie. Zamiast więc utrzymywania posła lub senatora i całej jego rodziny dieta poselska powinna wyłącznie zwrócić mu utracone w związku z pełnieniem funkcji zarobki i zapewnić środki na godne wykonywanie mandatu. Zaś płace asystentów w biurach poselskich powinny trochę wzrosnąć, ale być wypłacane bezpośrednio przez kancelarię sejmu pozostawiając posłowi swobodę wyboru osoby asystenta jednak stawiając ustawowy warunek, że asystent posła i każdy pracownik biura poselskiego musi mieć wyższe wykształcenie prawnicze, ekonomiczne lub administracyjne a jeżeli ma inne wyższe wykształcenie to musi mieć ukończone studia podyplomowe prawa administracyjnego lub ekonomii np. Chodzi, bowiem o to, aby pieniądze podatników na prowadzenie biur poselskich nie poszły do rodziny posła bez kwalifikacji, ale za to z dużą pazernością pozwalając rodzinie i przyjaciołom pobierać z budżetu środki niezbędne do prowadzenia kampanii wyborczej zapewniającej reelekcję.
Kotfilip / 83.6.128.* / 2008-03-15 16:06
Tak to jest wlasnie ovczywista oczywistosc. Tylko Kto i kiedy to wprowadzi w zycie .

Najnowsze wpisy