deskur
/ 80.55.141.* / 2006-04-25 10:36
Propozycja R. Gwiazdowskiego mieści się w poglądach wywodzących się z dwóch szkół ekonomicznych ,mianowicie janosikizmu i dyzmizmu. Spróbujmy bliżej przyjżeć się tej sprawie. Otóż z założenia system emerytalny oparty o ZUS ( tak to w uproszczeniu nazwijmy) samowystarczalny być nie może ;to nie podlega dyskusji. Problem niewydolności ZUS będzie z czasem narastał ;to też jest pewne. Należy jednak na sprawę spojrzeć w szerszym kontekście . Problemem bowiem nie jest ZUS jako taki lecz stan finansów państwa ,który jest pochodną min sytuacji w ZUS. Jeżeli tak , to może należy szukać pieniędzy poza ZuSem? Szkoła liberalna ( w odróżnieniu od dwóch wymienionych powyżej ) ma na ten temat dość jednoznaczne zdanie ;należy:
- przeprowadzić niezbędne regulacje prawne w zakresie emerytur pomostowych , katalogu zawodów z wcześniejszą emeryturą ( w tym osławione już emerytury górnicze),
- uregulować sprawę KRUSu . Na tle KRUSu ,ZUS jawi się bowiem jako twór niemal doskonały. (Najlepszym rozwiązaniem ,wydaje się ,byłaby likwidacja KRUS i włączenie wszystkich jego klientów do ZUS). Konieczną sprawą jest zróżnicowanie składek ( w chwili obecnej wypłaty z KRUS są pokrywane z budżety państwa w ok. 92%). Przy tak dużym poziomie dofinansowania tego systemu praktycznie nie ma ( szkoda środków na utrzymywanie jego biurokratycznej machiny) . Proste rozwiązania w tej materii przyniosą wpływy budżetowe w wysokości kilku miliardów zł rocznie,
- sprawą kolejną jest problem powszechnego uwłaszczenia ,wielokrotnie podnoszony przez polityków. Czy nie można by doprowadzić do pewnego rozwiązania systemowego ,polegającego na tym ,że jakaś część przychodów prywatyzacyjnych zasilałaby ZUS? Byłby to swoisty akt uczciwości w stosunku do ludzi którzy ten prywatyzowany obecnie majątek tworzyli,
- w samym ZUSie należy przeprowadzić niezbędne zmiany , o czym pisał Pan Jankowiak.
Trzeba również przyznać ,że rozwiązanie zaproponowane przez Pana Gwiazdowskiego stanowiłoby złamanie pewnej umowy społecznej co w państwie prawa nie powinno mieć miejsca. Ktoś ,kto dokonywał pewnej symulacji swoich potrzeb odszedł na emeryturę a teraz dowiaduje się ,że zmieniono zasady i wszystkie popszednie szacunki wzięły w łeb. Swoją drogą zastanawia mnie ,czy twórca tego pomysłu zastanowił się nad wszelkimi konsekwencjami jego ewentualnego wprowadzenia. Mnie od razu przed oczami stanęła wizja pracownika zarabiającego ,powiedzmy , 2 tys. zł miesięcznie. Pracownik nabył prawa emerytalne ,lecz pracuje nadal z myślą o większej emeryturze. Obecnie pracownik "dorabia na boku " na tzw. fuchach 500 zł na miesiąc . Co robi ten pracownik z chwilą powzięcia informacji o "urawniłowce" emerytur? Ano ,ni mniej ni więcej ,jak przechodzi na ta emeryturę w najszybszym możliwym terminie. W tym momencie otrzymuje 1,2 tys zł emerytury zaś resztę , w miarę potrzeb ,dorabia na "fuchach" ( wszak teraz ma czasu jak lodu). Tu jedna uwaga: ktoś może poczuć się zniesmaczony pisaniem o szarej strefie ,fuchach itd. Prawda jest jednak taka ,że szara strefa jest stałym elementem życia gospodarczego każdego kraju ,zaś w Polsce rozrosła się ( min z powodu obowiązującego systemu podatkowego) do naprawdę dużych rozmiarów. Wracając jednak do naszego pracownika;jaki jest efekt jego działania? Odp. zwiększenie szarej strefy a więc swoistej patologii gospodarczej oraz zmniejszenie daniny do budżetu państwa ( łatwo wyliczyć o ile).Należy wspomnieć tu o jeszcze jednym efekcie - zwiększa się liczba klientów ZUS. Czy dokładnie o to chodziło autorowi pomysłu?
Na koniec chcę w sposób twórczy spróbować rozwinąć pewną myśl ekonomiczną zarysowaną przez autora koncepcji zmian w funkcjonowaniu ZUS. Otóz ,jak wcześniej zostało to powiedziane , na problemy ZUS należy spojrzeć w kontekście problemów finansów publicznych, W związku z powyższym , kierując się podobnie jak Pan Gwiazdowski pobudkami oszczędnościowymi, proponuję rozszerzyc pomysł na inne dziedziny. Przecież Pan Gwiazdowski może pobierać taką samą pensję jak jego sekretarka ( którą,myślę , ma). Wszak nikt nie zaprzeczy ,że żołądki mają takie same. Zachodzi pytanie ;dlaczego premier i sprzątaczka w tym urzędzie mają mieć inne apanaże? Przecież wybitny przedstawiciel szkół ekonomicznych ,o których pisałem wyżej powiedział kiedyś ,że nawet kucharka może być ministrem. Jeżeli zaś ta wizja jast trudna do zaakceptowania to proponuję wprowadzeniewariantu B , w którym zarówno minister jak i jego sekretarka będą otrzymywać taką samą kwotowo podwyżkę.