GallAntonin
/ 95.41.147.* / 2015-09-08 14:16
U podstaw leży szacunek pracodawcy do pracownika, którego ze świecą szukać. "Racjonalizacja" kosztów przez pracodawców i ciągle psucie prawa pracy pozwoliło zeszmacić pracownika i postawić go w sytuację gorszą, jak maszyn, które ma pracodawca. Nie sposób nalać do baku ciężarówki połowę paliwa, jakie ma spalić na danej trasie i powiedzieć, że resztę się "wyrówna" pod koniec roku, a dana trasa ma być wykonana. Nie sposób nie robić przeglądów, wymieniać olejów i części, by maszyna pracowała wydajnie i długo. Nie sposób takiej maszyny się pozbyć bez znacznej straty w sytuacji, gdy jest mniej wydajna, czy niepotrzebna. A Z PRACOWNIKIEM MOŻNA WSZYSTKO. Można zmusić go do pracy na okrągło i zapłacić za nadgodziny pod koniec roku. Można czasowo obniżyć płace, można zatrudniać bez odprowadzania składek, więc w przypadku choroby zostaje z niczym, można się go pozbyć praktycznie po małych kosztach. Psucie prawa pracy, nieskuteczna PIP opłacana z naszych podatków, niskie płace i byle jakie umowy nie stymulujące wysiłku pracownika do wydajniejszej pracy, to ma być sposób na racjonalizację kosztów pracy? Na zachodzie koszty pracy w koszcie wytworzenia sięgają 30%, ale nie są mniejsze od 20%. U nas oscylują wokół 10%, a często są niższe. Pracownika na etacie nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych i to ma być impulsem do dobrej pracy? Jedynym bodźcem trzymania się byle jakiej, źle opłacanej pracy jest widmo bezrobocia, czyli kij. Jesteśmy w pracy często upodleni, bo widać często, że pracodawca może lepiej płacić, ale jak nie musi, to nie płaci. Często firmy wielozakładowe o tym samym profilu produkcji lepiej płacą w województwach, gdzie są wyższe płace, a w innych absolutne minimum, chociaż praca ta sama!