Forum Polityka, aktualnościGospodarka

"Jesteśmy zadowoleni z greckiego wotum zaufania"

"Jesteśmy zadowoleni z greckiego wotum zaufania"

Wyświetlaj:
halen / 2011-11-07 13:11
swoją drogą ciekawe jak potoczą się losy premiera Grecji, czy już jest realny jego zastępca wytypowany? może to pomoże choć w jakimś stopniu ustabilizować sytuację, bo ten pan zdecydowanie z UE nie gra w otwarte karty
Rosyjska noc / 2011-11-07 15:08
No oczywiście , w końcu Niemcy potwierdziły swoją dominację na kontynencie europejskim.
reformator / 77.254.224.* / 2011-11-05 19:09
a "zond" Tuskazalduza Polska na calego w cztery lata z 500mld jest juz 800mld.

Ile wyniesie zadluzenie Polski na koniec 2015 jak skonczy sie kolejna kadencja "zondu" Tuska?

Kiedys swiete krowy, ktore pobieraja bardzo wysokie emerytury zaczna wreszcie płacic składki ZUS?
Elendir / 2011-11-06 07:44 / Łowca czarownic
A wiesz chociaż ile tego wzrostu w PLN wynikło ze spadku kursu złotówki, który przełożył się na wzrost zobowiązań w walucie zagranicznej?

Czy też nie interesuje Cię obiektywność, a jedynie Twoja stawka za komentarz?
Ekonom. / 81.190.46.* / 2011-11-06 11:01
GBP/PLN - generalnie znacznie tanieje od 2000 roku, EUR/PLN - podskoczył dwa razy w okolice 4,90, patrząc od 2009 roku to jest znacznie taniej (w sumie ostatnio we wrześniu i październiku solidnie kurs skoczył, ale jest trend spadkowy (i byłby, gdyby nie dotowanie niektórych finansowych instytucji na zachodzie pieniędzmi publicznymi), USD/PLN - jw, poza wahaniami okresowymi to okolice 30-3,20 były w 2005 roku, CHF/PLN w 2004 był w okolicach 3,10, a dzisiejsze "3,60" zaczęło się budować dopiero w kwietniu (też wtedy było koło 3,10, można stwierdzić, że solidnie podskoczył, przez co płaczą niektórzy kredytobiorcy (chociaż przedostatni Raport NBP o stabilności sektora finansowego w Polsce wskazał, że większe problemy mają Ci "kredytobiorcy hipoteczni" z zadłużeniem w PLN) - walutowo porównując sytuację z tym, co było jakieś 5-7 lat temu (bo ostatnie trzy to taka walutowa sinusoida), to nie ma jakichś wielkich różnic kursowych z wyjątkiem GBP i CHF), "elastyczna linia kredytowa" (o której kosztach udzielenia nikt jakoś się nie wypowiada) też się pojawiła (jak by nie było, produkt kredytowy bynajmniej nie na inwestycje, a na bieżącą konsumpcję), oszczędności budżetowych też bynajmniej nie widać, zatrudnienie w budżetówce (nie wspomnę o ilości urzędników w przeliczeniu na jednego mieszkańca) bynajmniej nie powoduje wzrostu PKB, bo niby kto ma go produkować? Armia urzędników utrzymująca się z naszych podatków? I jeszcze co jakiś czas premie, nagrody (w mniejszych miejscowościach czasami w lokalnej prasie można się dowiedzieć, że np za zorganizowanie wystawy w stylu "miasto wczoraj i dziś" ze zdjęciami starymi i współczesnymi są przyznawane nagrody osobom, które w ramach swojej codziennej pracy mają w obowiązku organizowanie tego typu wydarzeń kulturalnych). Pieniądze z podatków są niestety źle rozdysponowywane.
Elendir / 2011-11-06 11:35 / Łowca czarownic
Dlaczego daty tak rozrzucasz skoro wiadomo dokładnie kiedy odbyły się poprzednie wybory? Ponadto istotną kwestią było kiedy poszczególne transze długu zagranicznego były wymagalne i jak zostały refinansowane.

A odnośnie liczby urzędników to czy zwróciłeś uwagę że pewne firmy które świadczyły usługi dla urzędów (lecz ich pracownicy nie byli formalnie zaliczani do urzędników) zostały zlikwidowane, a ich działalność (w tym i z wieloma pracownikami) przejęły urzędy? Nie twierdzę że jest dobrze. Ale czy kiedyś było lepiej?

A odnośnie premii, to czy za codzienną pracę (realizację codziennych obowiązków) nie zdarzyło Ci się dostać premii w sektorze prywatnym? Dlaczego zatem miało to być zabronione w sektorze publicznym?

Jeżeli masz jakieś konstruktywne propozycje co zrobić, to je przedstaw. Ale jeżeli tylko ogólniki w stylu: "lepiej rozdysponować pieniądze" lub "walczyć z biurokracją" to możesz sobie darować.
Ekonom. / 81.190.46.* / 2011-11-06 20:45
Jakoś w prywatnej firmie nie udawało mi się tej premii uzyskać za wykonywanie codziennych obowiązków, za które mam płacone co miesiąc; premia bywała, gdy robiło się „coś jeszcze”, co dało wymierne efekty widoczne np. na koniec miesiąca; a zebranie kilkunastu zdjęć i zestawienie z kilkunastoma archiwalnymi (i to jeszcze dostępnymi wcześniej w co najmniej dwóch publikacjach o historii naszego miasta) wymaga na prawdę wysiłku i kwalifikacji, że premię przyznaje się za takie osiągnięcie w czasach kryzysu i braku kasy np. na wyremontowanie wszystkich ulic czy chodników. Tymbardziej, że sektor publiczny, to „służba cywilna” – tu powinni trafiać najlepsi, a są po znajomości wciskani ci, których nie chce sektor prywatny, bo nic nie umieją. W końcu wylecieć stąd trudno. No i porozmawiaj sobie ze znajomymi, jak się w tym roku kryteria zaostrzyły – na referenta już trzeba mieć plecy, bo wszystko obstawione. Ale jakoś od kilku lat ani nie widziałem, ani nie słyszałem, aby był nawał pracy w urzędach, że tak zatrudniają.

„A odnośnie liczby urzędników to czy zwróciłeś uwagę że
pewne firmy które świadczyły usługi dla urzędów (lecz
ich pracownicy nie byli formalnie zaliczani do
urzędników) zostały zlikwidowane, a ich działalność (w
tym i z wieloma pracownikami) przejęły urzędy? Nie
twierdzę że jest dobrze. Ale czy kiedyś było lepiej?” – to jak to jest, że np. dokumenty bieżące wymagające niszczenia komisyjnego są zabierane przez prywatne firmy – tu jakoś tego przejęcia przez urzędy tych obowiązków nie widzę, a papierów jest przecież coraz więcej. Poza tym jakie inne masz na myśli?

A odnośnie „luźnego rzucania datami” – czytaj regularnie publikacje ze stron KNF’u, NBP’u, GUS’u), zajrzyj czasami na komentarze poranne na TV Biznes, posłuchaj też NIEZALEŻNYCH POLITYCZNIE ekonomistów, którzy nie umizgują się do kolejnych partii, śledź publikacje danych makroekonomicznych dla Polski, a nie będziesz musiał zarzucać mi luźnego rzucania datami, tylko sam stwierdzisz, że jesteśmy na równi pochyłej.
Ekonom. / 81.190.46.* / 2011-11-07 09:03
To Ci podam dwa przykłady odnośnie premii:
1. Firma (korporacja), w której teraz pracuję (i tak samo w jednej z poprzednich) - są jasno określone kryteria przyznawania premii, ale bynajmniej bez dodatkowych działań nie masz szans na jej otrzymanie, bo codzienne i rzetelne wykonywanie swoich obowiązków to masz w ramach umowy o pracę.
2. Firma prywatna o zasięgu raczej lokalnym (rodzinna, więc bez tych korporacyjnych otoczek) - nie ma co prawda powyższych zasad, a na tym samym stanowisku pracownicy potrafią zarabiać i minimalną krajową i średnią (czasami ją przekraczając) - jedni "tylko przychodzą do pracy", a drudzy przychodzą i pracują (w prawdziwym znaczeniu tego słowa). Dwa różne światy, a jednak na podstawie zwykłej umowy o pracę w obowiązku masz wykonywanie rzetelne swojej pracy. A jak uważasz, że za codzienne przychodzenie do pracy i rzetelne wykonywanie swoich obowiązków masz mieć jeszcze premię, to albo szukasz sobie innej pracy, albo sam zakładasz działalność. Każdy pracodawca patrzy, jak tu jednak zmniejszać koszty (szczególnie przy obecnych obciążeniach podatkowych pracodawcy) + zwiększać efektywność pracy i bynajmniej bez widocznych efektów finansowych nie masz premii, bo niby na jakiej podstawie? (chyba, że firma ma na prawdę niszową działalność i to jej klienci szukają, ale teraz to rzadkość - to tak na marginesie, bo nie słyszałem o takim przypadku).

A odnośnie prognoz - przed każdymi wyborami wszystko z budżetem jest OK, potem nagle się okazuje się, że jest problem większy niż w rzeczywistości po to, by na koniec roku i przed kolejnymi wyborami pokazać że rząd jednak coś robi (czyli np. deficyt miał być większy, ale jest mniejszy). Ten scenariusz sprawdza się przed każdymi wyborami, tylko nie każdy go śledzi. Teraz mamy to samo - z planowanego wzrostu PKB 4% po wyborach okazuje się, że może spaść w okolice 2-2,5% (na co rząd nas już po wyborach zaczął przygotowywać), ale koniunkturę napędzi jak zwykle Boże Narodzenie i 4% może będzie na koniec roku, ale nie w kolejnym kwartale - w pracy mam kontakt z przedsiębiorcami i mówią, że jest źle, szczególnie z zaległymi fakturami i zamówieniami na przyszły rok, różne branże). Wpływy z podatków więc też będą mniejsze. Resztę dopiszę później.
Pozdrawiam,
Elendir / 2011-11-06 22:09 / Łowca czarownic

Jakoś w prywatnej firmie nie udawało mi się tej premii uzyskać za
wykonywanie codziennych obowiązków, za które mam płacone co miesiąc; premia
bywała, gdy robiło się „coś jeszcze”, co dało wymierne efekty
widoczne np. na koniec miesiąca;

Czy to "coś jeszcze" było czymś, czego od Ciebie oczekiwano? Dranica bywa tu bardzo płynna, a za dobre zrealizowanie zadań mi i nie tylko jak najbardziej zdarzało się dostać premie. Wręcz wiele firma ma politykę w której określa sposoby przyznawania premii.

to jak to jest, że np. dokumenty bieżące wymagające niszczenia komisyjnego są zabierane przez prywatne firmy

A czy napisałem że wszystkie?

jakie inne masz na myśli?

Nie pisałem nic o innych.

A odnośnie „luźnego rzucania datami” – zytaj regularnie publikacje ze stron KNF’u, NBP’u, GUS’u), zajrzyj czasami na komentarze poranne na TV Biznes, posłuchaj też NIEZALEŻNYCH POLITYCZNIE ekonomistów, którzy nie umizgują się do kolejnych partii, śledź publikacje danych makroekonomicznych dla Polski

ROzumiem że Ty tego nie robisz skoro nie potrafisz odpowiedzieć konkretnie na pytanie.

sam stwierdzisz, że jesteśmy na równi pochyłej.

Nie wiem na jakiej równi Ty jesteś. Jeśli o mnie chodzi to nie widzę przyszłości w czarnych barwach. A odnośnie Polski to jak byś może jednak zainteresował się ekonomią odrobinę wcześniej to byś zorientował się że rzeczy które teraz są podnoszone tak na prawdę miały swoje źródło w czasach jeszcze wcześniejszych rządów. Że kryzys był nieunikniony (o czym pisałem na tym forum jeszcze przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi). Biorąc jako punkt odniesienie np. poprzedni rząd i prognozy których można było wtedy oczekiwać to aktualnie mamy lepszą sytuację.
Ekonom. / 81.190.46.* / 2011-11-07 22:32
Część rano niestety wkleiła mi się wyżej, ale pomijając poranny mój monolog powyżej, kontynuuję (musiałem do pracy zajrzeć):
Jak ma być w Polsce dobrze, jeśli zmieniamy profil gospodarki z przemysłowego na usługowo-budżetowy? Nie utrzymaliśmy własnego przemysłu (stocznie to pikuś), po 90-tym roku mieliśmy własny przemysł odzieżowy, elektroniczny, ciężki, technologie, ale nie mieliśmy kadr kierowniczych myślących kategoriami interesu narodowego i walki o utrzymanie tych miejsc – lepiej było prywatyzować. Polecam wycieczkę do Łodzi, gdzie jest jeszcze sporo fabryk w stanie świeżej ruiny, część jest zaadoptowana na centra handlowe... Ludzie mają pracę, ale jaką? Małorozwojową + nisko opłacaną. Chcą coś więcej – biorą kredyt w banku i płacą w efekcie jeszcze więcej. Skutkiem tego nie ma dziś podstaw do zwiększania PKB, bo bynajmniej hipermarkety, czy usługi go nie generują, przerośnięta budżetówka również. I tu nie potrzeba jakichś głębokich analiz; co tylko będzie, jak przestaniemy prywatyzować? To źródełko wysycha, przedsiębiorstw rozwijających się i sprzedających za granicami nasze produkty (robione w całości u nas) już teraz prawie nie ma, więc skąd wpływy do budżetu? 2012 rok – mistrzostwa w piłce kopanej, po których kończy się euforia modernizacji naszej infrastruktury jak i kurek z pieniędzmi z UE też będzie już przykręcony = mniej firm ma zamówienia = mniejsze wpływy do budżetu = spowolnienie gospodarki; PKB Niemiec spada = zamówienia w naszym „przemyśle” (bo można w uproszczeniu nas określić podproducentem głównie Niemieckich fabryk), czyli u nas również mniej pracy; i pytanie – a co z naszym oknem na świat w postaci dostępu do morza, co robi MSZ, aby z innymi naszymi sąsiadami również rozwijać współpracę gospodarczą? Niby napędzi nas Boże Narodzenie (nasz popyt wewnętrzny), tylko popytaj osoby pracujące w bankach, jak jest z udzielaniem kredytów? Zmniejsza się ilość udzielonych dla klientów indywidualnych; w sektorze przedsiębiorstw początek tego roku był rokiem, gdzie firmy miały „najmniejsze potrzeby kredytowe” od początku prowadzenia tych badań – w ostatniej lub przedostatniej publikacji NBP nt stabilności sektora finansowego, obecnie również nie chcą brać, bo nie planują inwestycji!! Nikt nie daje nam wzrostu PKB na kolejny rok pow. 4% (prof. Winiecki – 3% z kawałkiem; HSBC 3%, S&P 3-4%, JPMorgan 2,7%, INE PAN – 3,9% za ten rok z tendencją spadkową w kolejnym; wszystko realnie); moja prognoza - w perspektywie złotówka traci na wartości, szczególnie od połowy 2012 roku (CHF w górę, więc kredytobiorcy w CHF dopiero teraz będą płakać), w efekcie dług nasz rośnie, Rząd przykręca śrubę podnosząc kolejny raz vat i leżymy w 2013, bo wysokie podatki bynajmniej nie będą sprzyjać przyśpieszeniu wzrostu gospodarczego. Bezrobocie rejestrowe nie spada, bo socjal (może nie jak w Grecji) bynajmniej nie nastraja do aktywności zawodowej jednostki społeczeństwa mniej zaradne. Młode pokolenie zabiera nam zachodni sąsiad, (słynne oferty już dla gimnazjalistów, niestety nawet u mnie w rodzinie taki jeden rodzynek już korzysta z tego programu), a u nas? Zamiast poszerzać ofertę pomocy bezzwrotnej dla nowych lub modernizujących się firm, oferujemy strefy ekonomiczne, do których jeszcze dopłacamy, aby łaskawie jakaś korporacja zagraniczna otworzyła się na pewien czas i zaoferowała pracę za połowę średniej krajowej kilkuset osobom? A do tego jeśli jeszcze usłyszę, że budżetówka jako „służba cywilna” otrzyma na koniec tego roku premie, to spytam się, kto i jakie osiągnięcia wprowadził np. dla małych i średnich przedsiębiorców, którzy chyba już jako jedyni podtrzymują jeszcze ten porządek rzeczy? Ostatnie stymulujące gospodarkę reformy były ponad 5 lat temu, zbiegły się z koniunkturą, ale potem długo nic się nie działo poza podwyższeniem vat’u, więc oświeć mnie, gdzie tu mam widzieć światełko nadziei?

Najnowsze wpisy