~~ktoś
/ 151.88.22.* / 2014-03-25 08:40
A ja mam przesłanie z pewnej książki cytuję:
"Zdarza się tak, że ktoś przybywa tu w pełności swoich zasług, osiągnięć, dzieł napisanych, akcji wykonanych, lat wykładów, odczytów, prelekcji, kazań, lub w „odzieży służbowej": ministra, posła, generała, polityka lub działacza i spotyka się z pytaniem: „Czy kochałeś bliźniego swego? Co zrobiłeś z bezinteresownej miłości? Co wybrałeś jako miłowania godne? Czy wyborowi swemu byłeś wierny...?" Wtedy „odzienie" nasze rozsypuje się w proch i pył i pozostajemy w świetle prawdy Bożej nadzy, najczęściej brudni, chorzy, kalecy, pokryci wrzodami, trędowaci. Tak jest. Na oczach wszystkich stajemy obnażeni ze wszystkiego, co sprzeniewierzyliśmy, co zmarnowaliśmy z dóbr Pana. Opada z nas również wszystko, za co już wzięliśmy sobie sami nagrodę, za co płaciliśmy sobie hojnie i bez pohamowania zaszczytami, powodzeniem, karierą, sławą, bogactwem. Im więcej nabraliśmy na siebie „ciężarów" i im prymitywniejsze, bardziej powiedzmy przyziemne, materialne one były, tym z nami gorzej. A najgorzej, kiedy osiągnięte zostały nędznymi
środkami: zdradą, podłością, podstępem, zaparciem się sumienia i ideałów. Jeśli człowiek przed prawdą o sobie ucieka, może trwać niezmiernie długo w stanie ciemności, bólu, wstydu i rozpaczy nad zmarnowanym życiem, w stanie bliskim piekłu, choć nie wieczystym."