Emeryt - Ego
/ 89.231.165.* / 2013-04-16 16:20
Jeden z oficerów BOR pełniących 10 kwietnia 2010 r. zeznał: "Mniej więcej w tym samym czasie zadzwonił do nas mjr [oficer BOR, który był na miejscu katastrofy], który dojechał na miejsce wypadku. Potwierdził, że samolot się rozbił i że sytuacja jest krytyczna. Chwilę później zadzwonił ponownie z informacją, że z miejsca katastrofy odjeżdżają trzy karetki na sygnale, ale nie wiedział, czy kogoś zabrały, to znaczy, czy zabrały ewentualnych rannych”. Jarosław Drozd, konsul generalny RP w Sankt Petersburgu, zeznał z kolei (cytat za "Naszym Dziennikiem"): „W pewnym momencie zauważyłem ludzi w kitlach, powiedzieli, że trzy osoby zabrała karetka”.