Rozsądny
/ 88.199.129.* / 2013-01-05 20:36
Gdyby tu chodziło o nauczyciela wf to zapewne nikt nie doszukiwałby się podtekstów seksualnych. Sąd aby osądzić musi ocenić dowody, a tutaj ich zabrakło, z czym zatem prokurator miał iść do sądu? Zarzuty stawia się za czyny, a nie za skłonności, zatem opinia psychologiczna nie jest dowodem, a jedynie potwierdza i wzmacnia poprawność ustaleń prokuratury. Jeśli w większości sytuacji nie stwierdzono nawet znamion czynu zabronionego, to świadczy to nie o uległości prokuratury wobec Kościoła, ale raczej o niewiedzy pani dyrektor, która miała problemy z poprawną interpretacją faktów. A może po prostu miała konflikt z księdzem? W sytuacji kiedy księża w Polce dostają zarzuty za molestowanie tylko jednego czy dwojga dzieci, żadna prokuratura w Polsce nie odważyłaby się umorzyć sprawy tak dużej liczby dzieci, gdyby rzeczywiście doszło do molestowania seksualnego.