Niezależny obserwator
/ 77.252.247.* / 2015-01-21 11:11
Nikt by nie dopłacał. Banki nie udzielały kredytów we frankach. Banki udzielały kredytów w PLN. Umówiły się z klientem, że będą pobierały od takich kredytów odsetki obowiązujące między bankami powiększone o 1 do 2,5%. To zwiększenie ustalano indywidualnie dla konkretnego klienta. Wydaje się nisko ale dodatkowe zarobki banku były ukryte w spreadzie oraz w spodziewanej zwyżce kursu franka. Specjaliści bankowi doskonale wiedzieli, że kurs franka umocni się względem złotego. W ciągu kilku lat po 2008 r, co najmniej o 10%. W sumie dawało to prognozowane średnie oprocentowanie kredytu - złotowego rzecz jasna - na poziomie ca 20 %. To była gra na zwyżkę kursu franka, gdzie całe ryzyko ponosił kredytobiorca. Od tego czasu kurs franka wzrósł o 100%. Stosownie do tego i zyski banków. Kredytobiorca, nawet podpisując oświadczenia, że znane mu są ryzyka kursowe ględził trzy po trzy. Równie dobrze mógł podpisać oświadczenie, że znane mu są przyczyny zmian klimatycznych. I do jednego i do drugiego potrzeba długich studiów, praktyki i głębokiej znajomości tematu. Kursy i literatura popularno-naukowa nie wystarczą. Cała sytuacja była jak najbardziej na rękę bankom i naszej kochanej władzy. Wołali chórem: kredyty są tanie, bierzcie sprawy w swoje ręce, nie czekajcie aż państwo załatwi wam mieszkania, odwagi! Nie przypominam sobie komunikatu przestrzegającego w sposób jednoznaczny przed chytrym planem banków. Dzisiaj zgodnie wołają: daliście się oszukać to płacić trzeba.Wychodzi, że zyski sektora finansowego to priorytet. Żyje z tego wielu naszych drogich władców. A "pożyteczni idioci" wtórują: wiedziały gały co brały. Nie! Nie wiedziały i nawet nie wiedziały, że nie wiedzą. I tak miało być.