mankomaniak
/ 2008-07-15 15:40
/
Pan Forumowicz (ponad 500 wypowiedzi)
Ludzie na ogół są głupi. Przeciętna jednostka (nie inwestor) beształa wszystkie fundy i stwierdziła, że ma dosyć i nigdy nie wróci. Ale minie trochę czasu i zapomina o tym, co się stało. Powolutku, tak niby bezwolnie, znów zaczyna wchodzić. Pretekstem do tego jest paradoksalnie to, co spowodowało, że uciekła - niskie kursy. Ale w rzeczywistości nie o to chodzi. Chodzi raczej o to, że zwyczajnie zapomniała o tej stracie, tak jakby się nic nie stało.
Mój wniosek: wzrosty zaczną się wtedy, gdy przeciętni ludzie zapomną o stratach. "Wystarczy" tylko wiedzieć, ile z psychologicznego punktu widzenia musi minąć czasu, aby jednostka otrząsnęła się. Zapewne, im większa strata, tym dłuższy czas potrzebny na to. Może jest jakiś wzór? Ciąg Fibonacciego? Jeśli tak, to okazałby się naukowym narzędziem, a nie wróżeniem z fusów.