Pamiętam kryzys finansowy 1997 r. Zaczęły się sypać azjatyckie waluty. Najpierw Tajlandia,Singapur i inne drobne. Początkowo giełdy światowe wogóle nie reagowały. Było to trochę dziwne, bo jedna waluta ciągnęła za sobą inne. Skończyło się znacznym załamaniem na rynkach światowych w momencie, gdy koreański won osiągnął dno po spadku o 80%. Export polskiej stali do Tajlandii zanikł całkowicie. To był kryzys.
Nie wstydzę się inwestycji w Elektrim. To jest gra oparta o fundamenty. Ja wyceniam
akcje Elektrimu na ok 70 zł. Law Debenture wycenia na 152 zł, a Forbs na 183 zł. Oczywiście Elektrim ma wroga. Tym wrogiem jest Solorz. On siłowo dąży do doprowadzenia do upadłości po możliwym przejęciu prawie wszystkich aktywów firmy. I on wygra. Ale gra jest warta świeczki. Jeśli nie doprowadzi do wyciągnięcia najważniejszych aktywów z firmy i wycofania spółki z obrotu, to zyski będą znaczne. A jakie zagrożenie tej inwestycji? Zagrożeniem jest osiągnięcie zero zysku.
Z Mewy też się nie będę tłumaczył. Jeśli na wiosnę wycofałbym się z Mewy po obecnej cenie, to przebicie będzie 4-ro krotne. To bardzo dużo, jak na tak parszywy rynek.
Inwestycja w Silvano nie przynosi chluby. Jest to moja najgorsza inwestycja.Ale jest fundamentalna i jej się trzymam. Mogłem wówczas wejść w 200 innych o wiele gorszych firm. Ale los jest łaskawy.
Hej!