kazumi
/ 2009-12-20 15:49
/
portfel
/
Mistrz gry: "Najlepsze spółki tygodnia"
Witajcie...
Miałem coś więcej napisać wczoraj, ale nie czułem się najlepiej....ale zacznę od początku.
Egzamin był przeprowadzony na sali gimnastycznej w szkole podstawowej. Za jednym razem zdawali zarówno dorośli jak i dzieci z ośrodków z kilku miast. Zdających było dużo, cała sala była zajęta. Dotarłem na kwadrans i o miejscu na parkingu szkolnym czy wieszaku w szatni mogłem zapomnieć. Dodatkowo sztuczny tłum robili rodzice dzieci. Wtedy - nie wiedząc czemu - do głowy przyszła mi jedna myśl: ,,ulala, ale spęd". Na egzaminie ustawiają wg stopni. Egzamin zaczął się małym zaskoczeniem, tj. bez rozgrzewki, rozciągania. Od razu pozycje, techniki. Tym z mniejszym stażem na pewno nie pomogło w wykonywaniu wysokich technik. Ale tak zadecydował prowadzący. Później - w związku z tym że były dzieciaki - nie było jakoś szczególnie ciężko. I było tak dopóki wszystkie dzieci zdały na swoje stopnie i zostali sami dorośli. Z każdym odpadającym stopniem było intensywniej. Aż przyszedł moment kiedy zaczęło się to o czym pisałem bebe. Dotarcie do punktu do punktu i przekroczenie go. Odbyło się to przy technikach nożnych kopanych na głowę. Wytrwałem, ale nabawiłem się dość bolesnego urazu. Na poduszce stopy zrobił mi się naprawdę duży odcisk, który w między czasie pękł. Jak go zobaczyłem to wiedziałem, że będzie niedobrze choć muszę przyznać, że pierwszy raz mam coś takiego na poduszce stopy. Ledwo zdążyłem złapać oddech a prowadzący krzyknął: przysiad - wstanie - i technika na głowę i tak 500 razy będzie. Pomyślałem sobie: yhhy jasne...że to zagrywka psychologiczna i tyle na pewno nie będzie. I nie było, choć dla mnie był to ciężki moment bo przy przysiadach mocno odzywał się ten pęknięty odcisk. Tą część miałem zaliczoną i miałem chwilę, aż zdający na wyższy stopnień zaliczą jeszcze kata. Zostały walki. W walkach jest zawsze tak, że przeciwnikami zdających są zaawansowani stopniami karatecy, którzy przychodzą i czekają z boku, aż zdający zaliczą kihon i kata i wtedy się z nimi walczy. Mogą wtedy popuścić wodzę fantazji na zmęczonych zdających. O ile dadzą radę. Najcięższą walkę miałem od razu jako pierwszą: muszę przyznać, że byłem przez chwilę zaskoczony, bo przeciwnik rzucił się na mnie z pięściami i kopnięciami jakby to były zawody. Później opanowałem sytuację, niemniej miałem szczęście bo przy jednym z uderzeń jego goła pięść otarła się o moją szczękę, parę centymetrów wyżej i szczęka byłaby złamana. To był jedyny podpalacz, następne walki były intensywne ale nie takie jak ta pierwsza. Każdemu kto ze mną walczył zostawiłem pamiątkę, tj. zabrudzone w okolicach brzucha kimono krwią bo bardzo szybko skóra się zdarła z odcisku i został prawie goły mięsień z którego sączyła się krew. Na parkiecie też zostawiałem ślady w miejscach w których walczyłem. Adrenalina jednak robi swoje. Tak na marginesie to zerknąłem dzisiaj na spodnie od kimona i mam je ubrudzone krwią w okolicach ud także wygląda że nie byłem jedynym krwawiącym. Po egzaminie była jeszcze wspólna wigilia. Był ksiądz (który ćwiczy), opłatek, życzenia i kolędy. Jedna z dziewczyn pięknie zaśpiewała 2 kolędy. Miała bardzo piękną barwę głosu - byliśmy pod wrażeniem.
No to tyle jeśli chodzi o sprawozdanie z samego egzaminu...;-)
W tej chwili nie byłoby źle gdyby nie te prawie gołe mięcho na poduszce stopy (kur.na duży plac uszkodzony), robię sobie okłady z jakimiś płynami, ale nie wygląda to najlepiej. najgorsze jest to że jestem uziemiony na jakiś czas...aż chociaż trochę się podgoi...masakra...;-(...widocznie skóra nie wytrzymała tarć i się zrobił odcisk...;-(...
...bo obicia są ale nie jest źle: najgorzej lewy łokieć który mogę zgiąć z wyprostowanej ręki tylko do 90 stopni - dalej nie idzie bo spuchnięty i prawe udo mocno zbite...reszta obić to jakieś zwykłe siniaki i uszkodzenia...ale tego się spodziewałem, ale tego odcisku nie...no nic będę się kurował...
Pozdrawiam