Thai
/ 2010-04-22 13:00
/
Bez rangi
Uzależnienie od powietrza
Lekcji, które możemy z tego wszystkiego wyciągnąć jest kilka, skorzystamy z nich, jeśli będziemy chcieli
Po pierwsze, jesteśmy uzależnieni od podróży lotniczych. Krwiobiegiem naszej gospodarki są floty odrzutowców i sieć lotnisk. Biznes kręci się dzięki spotkaniom odbywanym w hotelach położonych przy pasach startowych. Dokumenty są przewożone z miejsca na miejsce drogą powietrzną. Nawet żywność, którą kupujemy w sklepach spożywczych, trafia do nich czasem z lotniska, na które przyleciała zaledwie dzień wcześniej z innego kontynentu.
Być może chaos ostatnich dni nauczy nas, że nasza gospodarka powinna stać mocniej na ziemi – zarówno w sensie metaforycznym, jak i dosłownym.
Po drugie, zapominamy, że odległość jest ważna. Globalizacja sprawiła, że świat wygląda na bardzo małe miejsce. E-maile są przesyłane między kontynentami w mgnieniu oka. Serwisy społecznościowe pozwalają nam utrzymywać przyjaźnie z ludźmi, którzy są od nas oddaleni o tysiące mil, tak łatwo, jakby mieszkali przy sąsiedniej ulicy. Pieniądze śmigają z prędkością światła między państwami, a idee i mody okrążają cały świat.
A jednak – kiedy technologia zawiedzie, pomiędzy Helsinkami i Madrytem, czy Nowym Jorkiem a Berlinem znów jest długa droga. Świat nie jest tak bardzo globalną wioską, jak chcielibyśmy myśleć. To wciąż ogromna przestrzeń, a regionalizm wciąż może się odgryźć globalizmowi.
Po trzecie, trzeba być przygotowanym na nieoczekiwane. Myśleliśmy, że chaos w systemie transportu lotniczego mogą spowodować terroryści, a okazało się, że tę robotę załatwił za nich pył z islandzkiego wulkanu.