Jeszcze krótki opis:
Flagę wniosła trójka kibiców z Zielonej Góry. Ubrani w żółto-niebieskie szaliki (klubowe barwy Stali), wulgarnymi słowami o Falubazie, wzbudzili aplauz kibiców Stali. Ochroniarzowi rzucili krótkie: "Niesiemy oprawę na Myszory", więc weszli bez problemów. Ze sportowej torby wyciągnęli gigantyczne płótno. Starannie rozłożyli je wzdłuż długości sektora (rozpiętość trzech wejść) i nakazali, by flagę rozwiesić po trzecim biegu. Do pomocy ochoczo włączyli się gorzowscy kibice, którzy słysząc, że to coś obraźliwego na Falubaz, aż gotowali się, by pomóc w oprawie, która miała utrzeć nosa zielonogórzanom. Nie wiedzieli, że sami na siebie kręcą bicz.
Kiedy kibice Falubazu rzucili hasło "już!", gorzowscy fani raźno wciągnęli flagę do góry, przykrywając cały sektor. Przez blisko minutę radośnie nią trzepotali, nie zdając sobie sprawy, co trzymają w rękach. Dopiero ryk kibiców Stali siedzących na pierwszym łuku, którzy zbledli ze zdumienia, co też robią ich koledzy z "prostej", dał im do myślenia, że coś z tą flagą jest nie tak! Na pomoc przybiegło im kilku osiłków, którzy próbowali wyłowić z sektora konfidentów z Zielonej Góry. Kazali nawet pokazywać dowody osobiste, by wyłuskać z tłumu zielonogórzan i stłuc ich na kwaśne jabłko. Na nic zdały się tłumaczenia, że to przecież chłopaki w szalikach Stali wręczyli im flagę. W tym czasie trójka odważnych falubazerów oddała szaliki przypadkowo napotkanym kibicom, i jak gdyby nigdy nic wróciła do swoich kolegów. Stalowcy w końcu spuścili flagę na ziemię, i ze złości ją podpalili (choć kibicowski dekalog nie zakłada palenia flag oddanych w prezencie, a tylko te, które są "zdobyczne").