Fed ma rację koncentrując się na płynności
Wersja oryginalna The Fed is right to focus on providing liquidity
Były amerykański sekretarz skarbu, Andrew Mellon, powiedział kiedyś, że rozwiązaniem dla krachu z 1929 roku byłaby likwidacja związków zawodowych, likwidacja giełdy, likwidacja rolnictwa i likwidacja rynku nieruchomości.
Ben Barnanke/AFP
Więcej w supertemacie:
Kryzys na rynku ryzykownych kredytów
Uważał on, tak jak i wielu po dziś dzień, że największym niebezpieczeństwem dla gospodarki nie jest to, co dziś nazywamy utratą dźwigni finansowej, ale inflacja. Dla niego jedynym wyjściem z kryzysu było stłumienie inflacji. Jak jednak twierdził były brytyjski sekretarz skarbu, R.G. Hawtrey w swojej książce „Wiek Banków Centralnych”, podobna polityka ekonomiczna prowadzona w Wielkiej Brytanii w latach 1930-31 – czyli skupianie się na inflacji – można porównać do krzyczenia „’Pali się! Pali’, podczas biblijnego potopu”.
Ta historyczna debata znajduje swój oddźwięk także i dziś. Podnosi się chór protestów przeciwko nieortodoksyjnej polityce monetarnej prowadzonej przez banki centralne, w szczególności przez amerykańską Rezerwę Federalną i przez co bardziej aktywne rządy. Na ile te protesty są usprawiedliwione?
Fed jest krytykowany za techniczne metody przy pomocy których zapewnia rynkom płynność, w szczególności za pożyczanie pieniędzy bankom inwestycyjnym, nad którymi nie sprawuje kontroli, na tych samych zasadach, co bankom komercyjnym, które kontroluje. Fed jest również oskarżany o to, że w istocie działa jako tajny agent amerykańskiego rządu, używając swojego bilansu finansowego do pomocy w przejęciu Bear Stearns. Jednak moim zdaniem Fed był zobligowany do podjęcia niecodziennych działań, by uniknąć systemowego krachu. Nie widzę w jego postępowaniu nic, czego nie dałoby się odwrócić albo cofnąć, gdy zagrożenie kryzysem zniknie.
Fed jest również krytykowany na niwie makroekonomicznej. Krytycy, w tym „Financial Times”, twierdzą, że prowadzi on nieodpowiednią politykę stóp procentowych i sprzyja inflacji. Inni głoszą, że amerykański bank centralny przecenia wpływ złej kondycji banków inwestycyjnych na całość gospodarki, podobnie jak spadku cen domów. Żadne z tych oskarżeń nie znajduje odzwierciedlenia w faktach.
Po pierwsze, gdyby Fed prowadził politykę dużo bardziej pro-inflacyjną niż Europejski Bank Centralny, lub Bank Anglii, rynkowe oczekiwania dotyczące inflacji powinny być wyższe. Nie są. Oczekiwania dotyczące inflacji w perspektywie 10-letniej na rynku obligacji rządowych wynoszą około 2,5 procent w USA i strefie euro, a w Wielkiej Brytanii są o około jeden procent wyższe.
Po drugie, epicentrum krachu kredytowego pozostają USA. W tym roku upadło już dziewięć banków. W tym tygodniu Federalna Korporacja Ubezpieczeń Depozytów podała, że w drugim kwartale na liście zagrożonych znalazło się 117 banków i kas oszczędnościowych, wobec 90 w poprzednim kwartale. Amerykański system finansowy pozostaje najbardziej zagrożony przez dalsze odpisy i straty z tytułu produktów sekurytyzowanych, w tym między innymi papierów zabezpieczonych hipotecznie i skolateralizowanych należności dłużnych. Problemy kredytowe zaciążą na tradycyjnych formach hipotek i innych kredytów. Ponieważ coraz trudniej jest pozyskać kapitał, wiele banków jest zmuszonych do wyprzedaży aktywów, by wzmocnić swoje bilanse. Ten samonapędzający się proces podkreśla, dlaczego to spowolnienie jest inne i dlaczego Fed ma rację próbując je ograniczyć.
Po trzecie, spadek siły nabywczej konsumentów, wynikający z kurczącego się dostępu do kredytu i coraz mniejszej wartości nieruchomości, dopiero się zaczął. To jest prawda w odniesieniu do USA i do Wielkiej Brytanii. Konsumenci, w przeciwieństwie do firm, mają tendencję do tego, by działać wolno. Politykę stóp procentowych Fed usprawiedliwią dane z następnych dwóch lub trzech kwartałów na temat wydatków konsumenckich i inflacji. Polityka Banku Anglii i EBC będzie z kolei postrzegana jako błędna.
Po czwarte, amerykański Kongres już przyznał obywatelom rabaty podatkowe i przeforsował ustawę pomagającą tym właścicielom domów, którym podwinęła się noga. Aktywność rządu jest kluczowa w kryzysach wynikających z kwestii wypłacalności, które grożą głębokim ekonomicznym spowolnieniem. Oczekiwać można zresztą dużo więcej. Dwie, sponsorowane przez amerykański rząd agencje hipoteczne, Freddie Mac i Fannie Mae,, zostaną wkrótce zrenacjonalizowane, nawet jeżeli nie formalnie, to faktycznie. Pojawi się kolejny bodziec fiskalny, koncentrujący się na wydatkach publicznych i infrastrukturze. Po wyborach w USA można się spodziewać kolejnych rozwiązań prawnych dotyczących rynku nieruchomości. Rząd może stworzyć agencję, których celem będzie skup papierów zabezpieczonych hipotecznie, po to by odblokować kanały kredytowe, lub rekapitalizować instytucje wymagające pomocy.
Bez wątpienia te i inne nietypowe rozwiązania polityczne w US