z racji że dostałem kilka maili o pewnym naciągaczu akcyjnym opiszę wam pewne doświadczenie.
Znam pewnego inwestora zagranicznego który prowadził blog, stał się dość znany bo miał prawie 100% sprawdzalności przez 2 lata.
Przez to jego rad słuchało parę set osób i raz na blogu napisał o bardzo małej firmie na której akcjach był znikomy obrót liczony zaledwie na poziomie 30 -40 tyś dol. Napisał o niej bo "teoretycznie" chciał zbadać wypowiedzi ludzi o spółce o której wczoraj nic nie wiedzieli i wiecie, jej
akcje poszybowały do widełek w parę minut po otwarciu i tam się utrzymały. Wtedy zakładałem że mówi prawdę i to tylko badania. Póżniej zrobił podobnie z 3 innymi spółkami i nagle znikł, oczywiście jego sprawdzalność na tych spółkach legła w gruzach.
System działał tak że na pierwszej spółce oszacował jaki wolumen go słucha - było to około 17 mln dol od kilkuset drobnych inwestorów którzy byli na blogu, oczywiście wszyscy po pierwszej inwestycji szczęśliwi bo
akcje rosły 10 %, w kolejny dzień około 5 % , później horyzontalnie. Kolejne spółki kupował przed swoimi czytelnikami oczywiście zachwalając je na swoim blogu. 3 razy nie miał żadnego problemu z sprzedażą znacznie drożej bo sam nagonił drugą stronę transakcji.
To tak ku przestrodze osobą które poznają zagraniczne fora internetowe aby nie dali się naciąć bo tam nie tylko gospodarka ale i naciągacze bardziej rozwinięci. Nigdzie nie jest napisane że dobry gracz będzie sprzedawał swoje techniki w książkach, równie dobrze może tak na nich zarabiać krocie.