Uwagę przykuwa przede wszystkim mocne zachowanie kojarzonego z małymi spółkami indeksu sWIG80. Wskaźnik ten, traktowany często po macoszemu, zasługuje na baczną obserwację z kilku powodów. Po pierwsze, w przeciwieństwie np. do chwiejnego WIG20, nie generuje błędnych sygnałów technicznych (w minionym roku najbardziej namacalnym przykładem była sytuacja z maja/czerwca, gdy WIG20 straszył formacją głowy z ramionami, w przypadku sWIG80 nie pojawiły się zaś żadne równie błędne sygnały załamania trendu wzrostowego).
Po drugie, sWIG80 potrafi wysyłać sygnały wyprzedzające (jego siła relatywna względem WIG20 zaczęła rosnąć półtora miesiąca przed początkiem hossy, u dna bessy w lutym ubiegłego roku ustanowiła zaś roczne maksimum).
Jeśli dodamy do tego fakt, że siła relatywna małych spółek jest na ogół zależna od koniunktury gospodarczej, to oczywiste staje się, że nie sposób przejść obojętnie wobec tego, co ostatnio dzieje się z sWIG80.