wkleilem ponizej tekst A.Adamca....bo uwazam ze pisze sensownie....zeby pokazac, jak nisko upadlismy :-)....i jako kolejny dowod ze inwestowanie jest nielatwe- bo ilu jest w stanie kupic dzis, zakopac i zapomniec na 3 lata...
"-To pewnie i
akcje były tanie pod koniec 2004 r.? A jakże! Współczynnik cena/zysk sięgnął swojego minimum od 1998 r. i wynosił na koniec 2004 r.... 17,1 dla szerokiego rynku. Rekordowo niski, prawda? Śmiesznie to brzmi przy obecnym wskaźniku na wysokości niespełna 9. Co musiałoby się stać z zyskami firm giełdowych (ceteris paribus), aby wskaźnik ten sięgnął 17. Ile lat spowolnienia, czy nawet recesji?
Czy to oznacza, że ceny akcji nie mogą spaść niżej? Absolutnie wcale tego nie oznacza. Natomiast jest to bardzo cenna informacja w odniesieniu do potencjału przyszłej hossy. Jej skali, dynamiki. Z tych danych wynika, że i w tym zakresie możemy za kilka lat mówić o bezprecedensowych wydarzeniach. Trochę to obecnie wygląda na „bajki o żelaznym wilku”. Ale jeśli inwestor przetrwał na rynku kryzys rosyjski, widział - obok monitora z notowaniami giełdowymi - walące się w gruzy wieże WTC, doświadczył smaku szalonego roku 1994 i mimo wszystko pozostał na rynku giełdowym, to wie, że nadmierne skupienie na bieżących wydarzeniach (a utrata zdolności do patrzenia w dłuższej perspektywie) czasami bardzo drogo kosztuje. Tego właśnie uczy historia, giełdowych wzlotów i upadków.