Podsumowanie dnia 31.08.2010 Inwestorzy chwytają się każdej iskierki nadziei
Sierpień kończy się w kiepskich nastrojach. Dziś pesymizm przeważał niemal przez cały dzień. Jednak o tym, jak bardzo inwestorzy tęsknią za sygnałami, niosącymi choćby cień optymizmu, świadczy reakcja na informację o większym niż się spodziewano wzroście indeksu cen domów za oceanem. Wzrósł on o 4,2 proc., podczas gdy liczono na zwyżkę o 3,5 proc. Skala spadków na europejskich parkietach błyskawicznie się zmniejszyła, a kontrakty na amerykańskie indeksy wyszły niemal „na zero”. Minimalnie gorszy, niż się spodziewano odczyt wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Chicago nikogo nie zdeprymował, a znacznie lepszy od oczekiwań indeks zaufania amerykańskich konsumentów poprawę nastrojów inwestorów ostatecznie utwierdził. Euforii nie było, ale w obecnych warunkach nawet powstrzymanie spadków można uznać za sukces.
Polska GPW
Handel na warszawskiej giełdzie zaczął się we wtorek w kiepskich nastrojach. Trudno było oczekiwać optymizmu po sporych poniedziałkowych stratach na Wall Street i sięgającym niemal 3,6 proc. dzisiejszym tąpnięciu w Japonii. Indeks naszych największych spółek tracił na otwarciu 1,5 proc., a WIG zniżkował o 1 proc. Tradycyjnie już lepiej radziły sobie wskaźniki małych i średnich firm, spadając po 0,3-0,4 proc. W ciągu dnia skala spadków minimalnie się zmniejszyła, jednak zmiany były niewielkie. WIG20 przez większą część sesji trzymał się w pobliżu 2380 punktów, zaś rozpiętość wahań sięgała zaledwie 15 punktów. Nasz rynek nie reagował na niewielką poprawę sytuacji na głównych giełdach europejskich, jaką można było dostrzec przed południem. Spośród największych spółek najmocniej, o ponad 2 proc., zniżkowały walory BZ WBK i Lotosu. Po ponad 1,5 proc. w dół szły
akcje KGHM, Pekao i PKN Orlen. W ciągu niespełna godziny prawdziwą metamorfozę przeszło nastawienie inwestorów do papierów Telekomunikacji Polskiej. Na początku sesji wyprzedaż zepchnęła ich kurs o 1,4 poniżej poziomu poniedziałkowego zamknięcia, po kilkudziesięciu minutach zyskiwały one ponad 1 proc. i nie był to jednorazowy wyskok. Lepsze dane zza oceanu radykalnie poprawiły nastroje na naszym rynku. WIG20 zniwelował cały poprzedni spadek i zdołał powrócić nad kreskę. Ostatecznie zyskał 0,71 proc., indeks szerokiego rynku wzrósł o 0,55 proc., a mWIG40 zwiększył swoją wartość o 0,81 proc. Jedynie wskaźnik najmniejszych spółek zniżkował o 0,25 proc. Obroty wyniosły prawie 1,6 mld zł.
Giełdy zagraniczne
W poniedziałek byki na Wall Street starały trzymać resztki fasonu jedynie w pierwszych minutach handlu. Po piątkowych wzrostach nie było jednak ani śladu, a indeksy szybko poszły w dół bez szczególnych powodów. Ściślej rzecz biorąc bez nowych powodów, bo tych nieco starszych nie brakuje. I to pamięć o nich zdominowała nastroje na rynku. Dow Jones, tracąc 1,4 proc., zdołał utrzymać się minimalnie nad poziomem 10 tys. punktów. S&P500 spadł o prawie 1,5 proc. i znalazł się poniżej 1050 punktów. Jeśli kolejne dane makroekonomiczne nie przyniosą choćby cienia optymizmu, trzeba się liczyć z ponownym testowaniem wsparcia w okolicach 1040 punktów. „Decydującego starcia” można się spodziewać w piątek, gdy publikowane będą dane o zmianie liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym.
Rozstrzygnięcie losów koniunktury na tokijskiej giełdzie jest całkiem bliskie, niewykluczone, że dokonało się już dziś. Nikkei stracił 3,55 proc., zbliżając się jednym ruchem w okolice poziomu najniższego od kwietnia ubiegłego roku. Z niedawnego odbicia wyszły nici i droga do dalszych spadków wydaje się nieunikniona. Tym bardziej, że powody są bardzo poważne. Wskaźnik aktywności gospodarczej spadł do 50,1 punktu, czyli znalazł się niemal na granicy dzielącej rozwój od zapaści. Na większości pozostałych parkietów azjatyckich także przeważały spadki, choć ich skala nie była aż tak duża. Shanghai B-Share zniżkował o 0,7 proc., a Shanghai Composite o 0,5 proc. Indeks w Hong Kongu spadł o 1 proc., a na Tajwanie zniżka sięgnęła 1,6 proc.
Inwestorzy w Europie nie mieli wyjścia i zareagowali na poniedziałkowe spadki na Wall Street w jedyny możliwy sposób. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie zaczęły dzień od spadków po 1,3 proc. Wskaźnik w Londynie tracił 0,8 proc. Kiepskie nastroje utrzymywały się przez większą część dnia, choć byki próbowały zmniejszyć skalę strat. Szło to nie najlepiej. DAX nie był w stanie wrócić nad poziom 6900 punktów. Coraz bliżej mu za to do dołków z początku czerwca i lipca. Brakowało do nich zaledwie około 60 punktów.
Na parkietach naszego regionu dzień także upłynął pod znakiem spadków, jednak nie były one zbyt duże. Moskiewski RTS tracił 1,5 proc., jednak w Bukareszcie i Pradze indeksy zniżkowały po 1 proc., a w Budapeszcie i Sofii o zaledwie 0,1 proc. Poniedziałkową siłę wskaźnik giełdy ateńskiej dziś z nawiązką „odchorował”, zniżkując przed południem o prawie 2 proc. Lepsze niż się spodziewano informacje z amerykańs