podsumowanie dzisiejszej sesji:
Nie widać zdecydowanej chęci do pozbywania się akcji, więc tendencja wzrostowa w dalszym ciągu wydaje się niezagrożona. Trwająca od początku lutego fala zwyżkowa imponuje, jednak czas zdaje się coraz bardziej działać na jej niekorzyść. Pojawienie się gorszych danych za oceanem może spowodować, że sytuacja zmieni się radykalnie. Również „grecka grypa” zaczyna coraz bardziej się rozprzestrzeniać. Jeśli po Portugalii usłyszymy wkrótce o nowym ognisku, może zrobić się gorąco. W czwartek rozpoczyna się spotkanie unijnych przywódców. Szybkie decyzje bardzo by się przydały. Ich brak doda siły niedźwiedziom.
Dzisiejsza sesja na warszawskiej giełdzie zaczęła się umiarkowanie optymistycznie. Indeks największych spółek zyskiwał na otwarciu 0,6 proc., wskaźnik szerokiego rynku rósł o 0,5 proc., niemal tyle samo szedł w górę mWIG40. Liderem wzrostów w tej części sesji były papiery Pekao, rosnące o 1,9 proc.
Akcje PKN Orlen zyskiwały „zaledwie” 1 proc., co jednak także pozwalało utrzymać się indeksom nad kreską. Wyraźne osłabienie przyszło po dwóch godzinach handlu. WIG20 błyskawicznie stracił prawie 50 punktów i po małym odbiciu przez dłuższy czas pozostawał w okolicach 2440-2450 punktów. W tej fazie prawie 2,5 proc. traciły walory Lotosu, po ponad 1 proc. zniżkowały papiery Telekomunikacji Polskiej, PKO, KGHM i Polskiej Grupy Energetycznej.
Ostatecznie indeks największych spółek zniżkował o 0,44 proc., a WIG spadł o 0,22 proc. Wskaźnik średnich firm zyskał 0,17 proc., a sWIG80 wzrósł symbolicznie o 0,02 proc. Obroty wyniosły 1,2 mld zł.
Dziś wszystko sprzysięgło się przeciw bykom - obawa przed korektą za oceanem, sygnalizowana przez zniżkujące kontrakty na indeksy, obniżenie ratingu Portugalii, wreszcie spadkowy początek sesji na Wall Street. Lepsze dane, płynące ze strefy euro i umiarkowanie optymistyczne dane za Stanów Zjednoczonych nie były w stanie im pomóc. Jak na te warunki, osłabienie nie było zbyt poważne. Kontynuacja wzrostów stoi jednak pod coraz większym znakiem zapytania.