O sesji:
Można sądzić, że gdyby nie dzień rozliczania kontraktów terminowych, indeksy na warszawskim parkiecie zaliczyłyby sporą korektę. Zanosiło się na to przez większą część dnia. Mocne spadki akcji sporej części spółek wchodzących w skład WIG20, błyskawicznie „poszły w niepamięć” i zamieniły się w mocne wzrosty. „Inwestorzy” nie zważali na pogorszenie się nastrojów ani na głównych giełdach europejskich, ani na Wall Street. Dziś nie liczyło się nic, poza rozliczeniem kontraktów. Fixing znów przyniósł zniżkę indeksów. W poniedziałek będzie normalnie.
Główne indeksy warszawskiej giełdy zaczęły ostatni dzień tygodnia w okolicach czwartkowego zamknięcia. Wskaźnik średnich spółek tracił 0,1 proc., a sWIG80 rósł o 0,25 proc. Nastroje szybko jednak się pogorszyły i po godzinie handlu WIG20 zszedł do poziomu 2417 punktów, oddalając się od rekordu o ponad 80 punktów i tracąc ponad 1 proc. Spośród największych spółek słabo zachowywały się
akcje Telekomunikacji Polskiej, KGHM i Pekao. Liderem spadków były jednak papiery walory Biotonu, tracące ponad 8 proc. i Agory, zniżkujące o ponad 5 proc. Nieznacznie w tyle zostawały
akcje Cersanitu i PBG, zniżkujące po ponad 4 proc. Dzień rozliczania kontraktów terminowych jednak dał znać o sobie i około godziny 15.00 sytuacja uległa diametralnej zmianie. Spadki „zniknęły” z tablicy notowań i nawet
akcje niedawnych outsiderów poszły ostro w górę. WIG20 zyskiwał nawet 1,7 proc. Na końcowym fixingu wszystko wróciło do „normy”. Indeks największych firm stracił ostatecznie 0,16 proc., WIG zniżkował o 0,31 proc., mWIG40 spadł o 0,81 proc., a sWIG80 zwiększył swoją wartość o 0,27 proc. Obroty na rynku akcji były dziś gigantyczne. Wyniosły 4,4 mld zł, czyli trzykrotnie więcej niż w czwartek. Z tego prawie miliard złotych zrealizowano w trakcie końcowego fixingu.
Dziś rynek zafundował nam sporą huśtawkę nastrojów. To oczywiście „zasługa” wygasania kontraktów terminowych. We wcześniejszych komentarzach trochę zapomniano o „eksploatowaniu” tego tematu, a jeśli już była o nim mowa, to w kontekście mocno uspakajającym. Okazało się, że niesłusznie spodziewano się niewielkich zmian. Minorowe nastroje, panujące przez większą część dnia, jak za dotknięciem „czarodziejskiej różdżki” zmieniły się w euforię i niemal równo z rozpoczęciem się ostatniej godziny notowań indeks największych spółek wystrzelił w górę, rosnąc o ponad 1,7 proc. Na fixingu było jednak już spadkowo. Bardzo mocno wzrosły obroty. Znów widać więc „rękę” sporego gracza.