arch
/ 2010-11-16 11:34
/
Tysiącznik na forum
Zapach likwidacji". W ten sposób izraelski "Maariv" komentuje Katastrofę lotniczą pod Smoleńskiem, w której zginął prezydent Lech Kaczyński z małżonką oraz kluczowe osoby z punktu widzenia funkcjonowania ibezpieczeństwa państwa, w tym dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych.
Na prawdopodobieństwo zamachu wskazuje też rumuński portal "Global News" i - owołując się na własne źródła w strukturach bezpieczeństwa NATO- za bezpośrednich sprawców tragedii uznaje rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Zamachu nie wyklucza również były agent GRU, Wiktor Suworow, który zwraca uwagę, że rosyjskie służby, zaraz po katastrofie zabrały z wraku samolotu czarne skrzynki, tak jakby strona rosyjska próbowała coś ukryć. Odczytanie zapisów trzech czarnych skrzynek znalezionych na miejscu katastrofy mogłoby być kluczowe w śledztwie, pozwalałoby bowiem odtworzyć wydarzenia na pokładzie minuta po minucie. W sytuacji (stwarzającego duże pole do fałszerstw) dekodowania ich przez Rosjan ostrożnie jednak należy podchodzić do wiarygodności tych zapisów. Zamiast wyjaśnić przyczyny tragedii pod Smoleńskiem mogą jeszcze pogłębić chaos informacyjny (jedna z głównych broni m.in. KGB) wokół niej narosły, czego próbkę mieliśmy już w postaci publikacji w rosyjskich mediach fałszywki udającej nagraną Rozmowę załogi samolotu przed katastrofą z wieżą. "Rozmowa" miała pochodzić ze źródeł rządowych Rosji po otwarciu czarnej skrzynki.
Wojna polsko - polska
Przy katastrofach lotniczych zawsze bada się czy nie doszło do udziału osób trzecich, tu jak gdyby nigdy nic od razu odrzucono tezę o zamachu, Mimo że na pokładzie samolotu zginął i prezydent RP i kluczowi dowódcy wojskowi, a więc"mózg" polskiej armii. Media w Polsce (z wyjątkiem Radia Maryja, "Naszego Dziennika", "Gazety Polskiej") przeszły nad tym do porządku dziennego. Tematem numer jeden dla mainstreamowych dziennikarzy stały się karesy Putina, to jest osławione "pojednanie" i list Andrzeja Wajdy sprzeciwiającego się pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu, która to kwestia trąci na odległość tematem zastępczym. Może jednak nie przypadkiem została wykreowana wojna polsko-polska ("Wawel dla królów" etc.), dla odwrócenia uwagi tzw. ulicy od tego, że coś się w tych relacjach ze Smoleńska nie klei, jak choćby liczba prób lądowania - najpierw cztery razy (według rosyjskiej stacji telewizyjnej Wiesti-24), później dwie, a w końcu jedna.
"Ubijaj tuda !"
Rosjanie obsługujący lotnisko w Smoleńsku od razu próbowali zrzucić odpowiedzialność za katastrofę na pilotów. Strona rosyjska utrzymuje, że zignorowali oni zalecenia wieży kontrolnej, aby nie lądowali w Smoleńsku, tylko polecieli do Mińska albo do Moskwy. Jednak według nieoficjalnych informacji (podawanych m.in. przez "Nasz Dziennik")
Pilot otrzymał z wieży niewłaściwe parametry lotu i był niżej, niż mu się wydawało. Tu-154M opadał zbyt ostro i nie udało się już poderwać go w górę. Rosjanie tymczasem próbowali obarczyć winą rzekomo nie znających rosyjskiego pilotów oraz prezydenta, który miał wywierać presję, by rządowy Tupolew lądował bez względu na warunki czyli jak utrzymywała strona rosyjska w gęstej mgle. Zarzuty poza tym, że kłamliwe to jeszcze uwłaczające stronie polskiej, która jednak woli zasłaniać się rzekomym zbliżeniem rosyjsko- polskim, aniżeli zareagować na zniewagi, a przede wszystkim dołożyć wszelkich starań, by wyjaśnić przyczyny tej bezprecedensowej i zarazem zagadkowej katastrofy. Wyobraźmy sobie, że na terytorium Polski rozbił się samolot z prezydentem Niemiec na pokładzie.
Po kilku godzinach przyleciałyby niemieckie służby i przejęły kontrolę nad wyjaśnianiem przyczyn. Polski premier nie wysłał do Smoleńska jednostki Grom, by przynajmniej zabezpieczyć miejsce. Nie wystąpił też z wnioskiem o powołanie międzynarodowej komisji w celu zbadania przyczyn i przebiegu katastrofy. Rząd Tuska wyraził zgodę, aby śledztwo Prowadzili Rosjanie, a dopiero później przekazywali polskiej Prokuraturze Wojskowej swoje ustalenia. Rząd polski nie protestował przeciwko transportowi ciał polskich obywateli do Moskwy bez nadzoru polskich przedstawicieli oraz dopuścił do ich badania pod kierownictwem rosyjskim. Zaskakujący jest także fakt, że szczątki rozbitego samolotu prezydenckiego ciągle nie są transportowane do polskiego ośrodka badawczego w celu zbadania ich przez międzynarodową komisję. Polska zatem lekkomyślnie zdała się w pełni na stronę rosyjską. Zastanawiające zważywszy pojawiające się co rusz nowe znaki zapytania, jak choćby relacje świadków przeczące temu, że prezydencki samolot lądował w ekstremalnych warunkach atmosferycznych. Dowodzi tego dostępny w sieci krótki amatorski film z miejsca zdarzenia, nakręcony tuż po katastrofie, na którym trudno dopatrzeć się mgły. Mimo kiepskiej jakości filmu dobrze widać miejsce katastrofy i to co zostało z samolotu. Słychać jednocześnie strzały i polecenie "ubijaj tuda", co szczególnie zastanawia w związku z podawaną informacją zaraz po katastrofie, że przeż