arch
/ 2008-11-12 16:05
/
Tysiącznik na forum
Tawariszcz Pawlak - ucz się n ! ! !
Jeśli się chce przyjmować euro w czasach finansowej zarazy, trzeba liczyć się z problemami
Globalny kryzys finansowy hula w najlepsze.
-Tymczasem u nas w kraju rząd, jak gdyby nigdy nic, potwierdza swoją wolę wejścia do strefy euro już w 2012 r. --Plany takie oznaczają zaś, że polska waluta musiałaby wejść do mechanizmu kursowego ERM2 mniej więcej w połowie przyszłego roku. Naturalną koleją rzeczy pojawia się więc pytanie,
-czy w tak rozchwianym środowisku globalnym, z jakim obecnie mamy do czynienia, można i warto podtrzymywać ambitne plany akcesyjne?
Obecnie światowy kryzys wchodzi w kolejną fazę. Problemy, które do tej pory dotyczyły przede wszystkim sektora finansowego, coraz mocniej przenoszą się na sferę realną.
-Rośnie więc ryzyko, że przyszły rok przebiegać będzie pod znakiem znacznego globalnego spowolnienia wzrostu gospodarczego, bądź wręcz globalnej recesji.
- Ponadto sytuacja na rynkach finansowych wciąż daleka jest od normalności ,
-inwestorzy międzynarodowi będą dużo ostrożniejsi, by nie rzec płochliwi, w swoich poczynaniach.
A przy chwiejnych rynkach finansowych najlepiej już od początku w ERM2 w sposób ciągły spełniać fiskalne i inflacyjne kryteria konwergencji. I to spełniać je w sposób ewidentny, tak by inwestorzy nie mieli wątpliwości co do tego, że nie ma żadnego ryzyka "przestrzelenia" wymaganych poziomów.
-To zaś oznacza całkiem spore i wymierne koszty gospodarcze. ! !
Zacznijmy od inflacji.
-Znacznie pogarsza się sytuacja gospodarcza państw Unii Europejskiej. W przyszłym roku kilka z nich może wejść w fazę recesji.
-To z kolei może obniżyć referencyjny poziom inflacji - potencjalnie do takich poziomów, że nawet powrót polskiego CPI do celu wyznaczonego przez RPP może nie gwarantować spełnienia kryterium z Maastricht.
- To zaś sugeruje, że jeśli chcemy ze sporym marginesem wypełniać kryterium inflacyjne, to RPP będzie musiała prowadzić restrykcyjną politykę pieniężną nawet w obliczu znacznego spowolnienia polskiej gospodarki.
-Podobne dylematy dotyczą też polityki fiskalnej.
- Znaczne spowolnienie dynamiki krajowego PKB, które może pojawić się w roku przyszłym, źle wróży planom fiskalnym rządu.
-Zakładając, że spełnią się pesymistyczne oczekiwania rynkowe i wzrost PKB spowolni w przysz-łym roku do około 3 proc., rząd może stanąć przed niezbyt przyjemnym wyborem pomiędzy wzrostem deficytu budżetowego (niekorzystnym z punktu widzenia sytuacji rynkowej, gdyż ruch taki może podważyć wiarę w spełnienie fiskalnego kryterium z Maastricht) a cięciem wydatków (niekorzystnym z punktu widzenia tak sytuacji gospodarczej, jak i kosztów politycznych).
-Można więc postawić pytanie, czy okres spowolnienia wzrostu gospodarczego jest dobry do tego, by wprowadzić złotego do mechanizmu kursowego?
Na pewno nie jest to czas najlepszy.
-Nie tylko ze względu na koszty makroekonomiczne w postaci utraconej dynamiki wzrostu, ale również ze względu na wyższe ryzyko rynkowe.
-Można wręcz postawić tezę, że wejście do mechanizmu kursowego przy słabej dynamice wzrostu gospodarczego zwiększa ryzyko wystąpienia problemów z utrzymaniem polskiej waluty wewnątrz dopuszczalnego pasma wahań. Przy dynamice PKB rzędu 5-6 proc. inwestorzy bez problemu mogą bowiem uwierzyć, że decydenci gospodarczy są w stanie poświęcić punkt czy dwa punkty procentowe z tej dynamiki wzrostu na rzecz spełnienia kryteriów konwergencji.
-Zupełnie inaczej może wyglądać ta wiara przy wzroście PKB, dajmy na to, zbliżonym do 3 proc.
-W takim scenariuszu będziemy zapewne skazani na ciągłe spekulacje rynkowe na temat tego, czy gospodarcze i polityczne koszty akcesji nie są zbyt duże i czy w związku z tym Polska aby nie "odpuści sobie" akcesyjnych ambicji.
-A im słabsze będą wyniki polskiej gospodarki, tym większe szanse na to, że takie spekulacje mogą przerodzić się w rzeczywisty atak na złotego.
-Cóż, jak się chce przyjmować euro w czasach finansowej zarazy, trzeba liczyć się z problemami.