"firmy mogą wyprowadzać zyski z kraju" - a co go to obchodzi? Czy ja się pytam, na co wydaje pieniądze i każe mu kupować polskie produkty i zabraniam wyjeżdżac z kraju?

Co, boli gościa, że kiedyś wszystko było partyjne a teraz ktoś może zarobić pieniądze i wywieźć je do USA, zamiast przywieźć je na plenum KC PZPR/PO/PIS/PSL/SLD? Boli, że nie można pstryknąć paluchem i już wszyscy włażą w tyłek wielkiemu, partyjnemu towarzyszowi?

Należy odpartyjnić, zdecentralizować, zdemokratyzować służbę zdrowia, czyli:
- znieść monopol NFZ'u (każdy sam wybiera sobie ubezpieczenie)
- sprywatyzować szpitale

Rząd ma dbać o to, by obywateli było stać na leczenie a nie samemu ich leczyć, biedni zawsze będą gorzej leczeni niż bogaci i nic tego nie zmieni, to tylko pretekst by zachować x partyjnych stołków w służbie zdrowia i pobierać od ludzi dodatkowy podatek.

Nakłady na służbę zdrowia w ciągu 10-lat podwoiły się, ale czy problemy znikneły? Zadłużenie szpitali wzrosło! To jak dziura bez dna! Równie dobrze moglibyśmy oddawać wszystko na służbę zdrowia, a problemy i tak by były - bo zły system musi urodzić złe owoce.

Dlaczego chcecie, aby leczyła Was partia? Nie wolicie sami decydować o tym, gdzie trafiają Wasze składki i w którym szpitalu chcecie się leczyć?

Nie da się żyć w socjalizmie bez kantów - sam pewnie kantujesz, choć nawet o tym nie wiesz, poza tym zabieranie partii to nie kradzież, najwyżej zatrudnią w tym roku w ZUS mniej partyjnych urzędników i kupią mniej marmurów. Państwo nie jest po to, żeby nas ubezpieczać a jedynie dbać o to, żebyśmy się ubezpieczali, inaczej zawsze będą kanty i nic na to nie poradzisz. Pieniądze, które płacimy do ZUS'u to nie są nasze pieniądze, lecz pobierane podatki, które są marnowane lub idą dla uprzywilejowanych.

Jak zwykle kara się pracę a subsydiuje lenistwo, gloryfikuje i czci niepotrzebne masakry i klęski, a zapomina o zwycięstwach - polacy chyba lubują się w byciu pariasami Europy. Gdyby to była zwykła wojna, to dowódcy zostali by rozstrzelani za wysłanie do walki nieprzygotowanych dzieciaków tchórzliwie ukrywających się pośród ludności cywilnej i zniszczenie stolicy kraju, bez widoków na osiągnięcie jakichkolwiek znaczących celów militarnych! (wiedzieli aż za dobrze, że na pomoc sowietów nie ma co liczyć, zresztą czy prosili o nią?) Ale to nie była wojna, lecz powstanie - to patrzymy inaczej i od razu mamy wielki "kult powstania" - i dlaczego warszawskiego, a nie np. suwalskiego? Nie neguję heroizmu walczących (każdy akty głupoty trąci jakimś heroizmem), chętnie podpiszę się pod każdą walką prowadzoną ROZUMNIE, jednak z perspektywy rozsądnego człowieka była to nikomu niepotrzebna krwawa jatka, akt godny terroryzmu i faszyzmu - "nie możemy wygrać, więc niech wszystko zginie razem z nami" - takie myślenie jest mi obce.

Z początku przeciwni festiwalowi mieszkańcy zmienili zdanie gdy popłynęła kasa - pielgrzymi czy młodzież, świątynia czy scena - coś muszą przecie jeść i pić.

Nie miałbym zbyt dużych oczekiwań względem polskiej armii abdartusów, po co im komputery, jak większość żołnierzy nie umie nawet pływać, że już nie wspomnę o strzelaniu czy innych bardziej zaawansowanych czynnościach, nawet najlepsi ochotnicy wysyłani do Iraku muszą sobie sami kupować wyposażenie. Już w starożytności stawiano na najemników i armie zawodowe, bo jeden żołnierz zawodowy warto 10-ciu poborowych, a dzisiaj w dobie nowoczesnego sprzętu nawet 20-stu. Im nowocześniejsza wojna tym większa przewaga żołnierza zawodowego nad rekrutem.

Dopóki jest wyraźny trend, nie będzie większych niespodzianek, trend spadkowy musi urodzić się w bólach i to przy braku aktywności popytu, bo nikt nie będzie chciał sprzedawać, gdy rośnie (chyba, że jakieś drastyczne dane makro się pojawią), nie jest nawet wykluczone, że pobujamy się trochę w bok zanim zjedziemy lub jeszcze trochę podjedziemy w górę - popyt pokazał niedawno wielką siłę i na pewno łatwo nie odpuści, jeśli dojdzie do przełamania trendu (a prędzej czy później na pewno) to warto zająć miejsca w I rzędzie, bo może to być jedno z bardziej dynamicznych zjawisk w tym roku :)

Ja nie dzielę ludzi na "pisowiaków" i resztę, tylko na tych co popierają partię i tych co jej nie popierają (nie chodzą na wybory lub piszą na kartach "ch... wam w d..."). Nazwa partii jest tutaj moim zdaniem mało istotna, równie dobrze cały ten PRL'owski motłoch, który siedzi teraz w sejmie mógłby należeć do jednej partii, która dziwnym zbiegiem okoliczności nazywałaby się PZPR - byłaby jakaś różnica? Żadnej, niby się to kłócą, bo te to liberały a ci to socjaliści - g.. a nie liberały, to wszystko ludzie powiązani z PRL, dziś konserwatywni socjaliści, przed kamerami się niby kłócą a przy obsadzaniu stołków pełna zgodność.