Nieprawda, najbardziej liberalnym był rząd poskomuchów L. Millera - obniżono CIT z 40 do 19% i drastycznie skrócono urlopy macierzyńskie.

Rząd PIS zrobił więcej złego niż dobrego - choćby zastopowanie prywatyzacji, rozrost biurokracji czy ustawy organiczające handel, ogólnie była tendencja centralizacji i biurokratyzacji państwa.

Po co nam publiczne media? Ja nie chcę pracować na czyjeś polityczne zaplecze, po co rządowi telewizja i radio? Przecież i tak gdzie nie spojrzeć straszą gęby polskich towarzyszy. "Misja publiczna" - stek bredni, pretekst, by partyjnych towarzyszy zatrudniać bez końca i doić podatników.

Sprywatyzować publiczne media i będzie spokój - ale kto tych wszystkich partyjnych działaczy wtedy zatrudni? Popatrzcie na siedzibę i zatrudnienie choćby w TVP - bolszewicki moloch.

Zwiększając wydatki budżetowe tylko utrwala się kryzys - im większa redystrybucja dochodu tym słabsza gospodarka, o czym źótłki powinny wiedzieć, bo od lat borykają się ze stagnacją pomimo ładowania miliardów w coraz to nowe plany wydawania publicznych pieniędzy.

Pobudzanie gospodarki z jej własnych pieniędzy to jak budowanie perpetuum mobile - takie coś nie ma prawa się udać.

G.. mnie obchodzi jak żyje rolnik - ja na niego pracować nie chcę, nie chcę płacić drożej za żywność i nie chcę dzielić się z kmiotem swoją emeryturą, rolnicy to zwykłe pasożyty i należy z tym jak najszybciej skończyć.

I państwo opiekuńcze. Pomoc publiczna nie likwiduje biedy, tylko ją utrwala - tylko co 4-ty polak w wieku produkcyjnym pracuje w rentownym sektorze prywatnym, reszta to nierobotni, bezrobotni, młodzi emeryci, pracownicy takich MOPSów (w moim mieście pracuje w takim g.. prawie 400 partyjnych towarzyszy). Nie da się zbudować dobrobytu na redystrybucji dochodu - na dzień dobry polski rząd zabiera nam 60% dochodu z pracy, a co daje w zamian? Wraca w postaci różnych usług może 5% tego, co płacimy w podatkach, reszta idzie na armię urzędników i pasożytów, dlatego polska była, jest i będzie krajem biednym i bez przyszłości.

Uwzględniając inflację to byłoby pewnie już gdzieś koło 300-stu.

Na razie zapisz się do KRUS i zgarniaj dopłaty z UE, dogadaj się z jakimś rolnikiem, który zadeklaruje, że coś tam uprawia lub wypasa. Mieszkania zdążysz zawsze kupić, gdy ceny zaczną rosnąć lub bieda tak przyciśnie deweloperów, że ich chałupy pójdą pod młotek - może też być więcej chałup zlicytowanych przez banki, często prawie nowych.

Racja, w ogóle nie powinno być tak, żeby ktoś na czymś zarabiał - powinno być zabronione kupowanie w celu droższego odsprzedawania z zyskiem, spekulanci i wyzyskiwacze na Madagaskar. Jak ktoś chce sprzedawać opcje, to niech je sprzedaje za tyle, za ile sam kupił - musi być symetria, haha