WT
/ 83.9.72.* / 2008-09-23 21:09
Witam
W mojej skromnej ocenie płaca wynika wyłącznie z podaży pracowników na kluczowe stanowiska. Nie ma znaczenia czy to Warszawa, Lublin czy inna cholera, płaca będzie wyższa tam, gdzie brakuje więcej fachowców - inaczej mówiąc lepiej jest, gdy jest mniejsza skala bezrobocia. Natomiast koszty utrzymania są pochodną świadomości społeczności lokalnej danego rejonu nt. siły nabywczej pieniądza w ich rejonie. Mówiąc na skrót jeśli wiedzą, że ludzie dobrze zarabiają, to wiedzą także, że więcej są skłonni zapłacić za usługę czy towar, a i zapotrzebowanie na te jest przecież większe.
Najbardziej mnie wkurza minimalne wynagrodzenie, na poziomie żenady i kompromitacji. A mało kto zdaje sobie sprawę, że to najniższe rzutuje na kluczowe dziedziny naszej egzystencji - na emerytury, renty czy zasiłek dla bezrobotnych.
Myślę, że chory jest ten kolejny rząd, ma chore pomysły, obiecuje gruszki na wierzbie i nie ma odwagi pieprznąć ręką w stół i powiedzieć DOŚĆ!! dla górników, lekarzy, nauczycieli i całej reszty darmozjadów domagających się horrendalnych zarobków i przywilejów pochodzących przecież z naszych podatków.
Rząd obiecuje zmniejszenie podatków - ha, ha, ha, komu chcą zabrać w takim razie. Budżet ma przywileje, których nie ma już żadna grupa zawodowa, a chcą jeszcze więcej.
A ja się pytam; kto - wasza taka nienarodzona - na to wszystko ma zarobić, skoro chcecie aby "robol" nie zarabiał zbyt dużo? Kto ma na to zarobić, skoro durni pracodawcy chcieliby mieć u siebie tylko młodzież zatrudnioną, najlepiej jeszcze z kosztami zapłaconymi przez Urzędy Pracy. Kto ma na to zarobić, skoro z powodu żenująco niskich zarobków wszyscy zwiewają do obcych landów.