?!
/ 2007-09-09 14:38
/
Tysiącznik na forum
Ja uwazam, ze jest to dbanie o zywotne interesy Polakow
"Żywotne interesy" bywają rozumiane bardzo różnie. Cóż, ja uważam, że "żywotnym interesem" mojego kraju jest WSPÓŁPRACA, a nie stawianie się wszystkim państwom UE. Wiem, że rozumiemy to inaczej i nie będę tego rozwijał, natomiast polityka aktualnego rządu i prezydenta przynosi narazie marny skutek: jesteśmy skłóceni ze wszystkimi, np. nawet Czesi, którzy pierwotnie gotowi byli poprzeć polski "pierwiastek" w końcu powiedzieli NIE. To klasyczny, też niestety, przykład, jak bardzo polskie władze nie umieją budować sojuszy, jak bardzo nie umieją przekonywać do swoich racji. To właśnie dlatego Polska, mój kraj, sam izoluje się w UE, spychając się do roli prowincji.
Inny przykłąd, to zapakowanie się w bezsensowne wojny w Iraku (o to mam pretensję także do porzedników) i w Afganistanie. W imię jakich "żywotnych interesów" giną tam polscy żołnierze??? Ale skoro juz tam jesteśmy "ważnym sojusznikiem" wielkiego brata Busha, to umiejmuy to wykorzystać troche dla własnych, polskich celów. A tu nawet celu minimum nie osiągnęliśmy: wizy są nadal, traktowani jesteśmy przez USA, jako śmiecie, ale bezmyślnie polskie władze zadawalają się nic nie znaczącymi pochwałami i "poklepywaniem po ramieniu". Ot, sukces!
Niestety nie jestesmy rownym partnerem USA, czy chociazby Niemiec
Tu częściowa zgoda. Tyle, że o partnerskie stosunki należy zabiegać, a nie stawiać się, niczym wesz na grzebieniu.
Pisząc o fundamentaliźmie miałem na myśli nieprzejednana postawę polskich władz w róznego typu negocjacjach międzynarodowych. Otóż specyfiką negocjacji jest szukanie kompromisu, czyli łopatologicznie mówiąc "ja ustąpię w jednej sprawie, która jest dla mnie mniej ważna, ale ty ustąpisz podobnie w innej sprawie".
Negocjacje według Kaczyńskich, to myślenie Kalego. To inni mają ustąpić, ale nie ja. To JA jestem najważniejszy, to JA wiem lepiej, to JA, JA, JA... Taką postawą nic nie osiągniemy, jako kraj, który jest źle reprezentowany za granicą, a przez to źle postrzegany przez najzwyklejszych obywateli.
Rozsadny polityk na arenie miedzynarodowej wie,
ze nie osiagnie sukcesu tym, ze powie, ze jest z biednej, "zasciankowej" Polski. Musi twardo postawic warunki, ktore sa akceptowalne przez spoleczenswo, ale i przez partnerow w rozmowach
Słusznie zauważyłeś; warunki MUSZĄ być do zaakceptowania także przez inne kraje!!! Wchodząc do UE niejako zgodziliśmy się na negocjacje, na kompromisy, dla ważniejszych celów, niż tylko nasze JA. M.in. po to, aby osamotnienie Polski z początków II wojny nie powtórzyło się, po to aby i wojna była juz tylko historia w Europie.
Można by jeszcze dużo pisać, ale czy jest sens? Zbyt dużo w Polsce małostkowości, nacjonalizmów...
Czasami sądzę, że Polska nie dorosła do wielkich projektów, jak Unia Europejska, w których poza pieniędzmi nic nie ma dla nas znaczenia. Bo znowu wyłązi nasze JA!
Smutne...