Obserwator!
/ 89.79.159.* / 2009-01-30 23:16
Cały ten "oszczędnościowy" sabat przypomina mi inwestycyjny piknik Gierka, kiedy to rozdęty budżet nie był w stanie udźwignąć inwestycyjnych wydatków Skarbu Państwa. Wtedy to dyżurni, państwowo-twórczy publicyści rozpisywali się o uruchomieniu t.z. "kosy inwestycyjnej" i prześcigali się w infromacjach na temat oszczędnościowych sukcesów różnych dostojników PRL-u, wykrywających i wycinających różne niepotrzebne wydatki, które zresztą wcześniej sami zaprogramowali. No i powstaje teraz pytanie: czy te oszczędności, którymi tak się chwalą notable, powstają z likwidowania niepotrzebnych wydatków (wszyscy przecież deklarują, że resorty będą działać normalnie a reformy nie ucierpią), czy też trzeba będzie drastycznie ograniczyć finansowanie ważnych programów a cały ten szum medialny to zwykłe mydlenie oczu? Jeśli mamy do czynienia z tym pierwszym przypadkiem, czyli z likwidacją niepotrzebnych wydatków, to ten kryzys jest prawdziwym błogosławieństwem. Dzięki temu obnażone zostało chomikowanie i marnotrwienie środków oraz ujawniona niekompetencja i brak poczucia odpowiedzialności tych co potrafili oszwabić premiera i jego cerberów. Wskazywał by na to fakt, że jeszcze kilkanaście dni temu szef rządu twierdził, że nie ma żadnych zagrożeń i wszystko jest w najlepszym porządku.To był by skandal a jego finałem powinna być dymisja tych najbardziej "zasłużonych", świecących miedzianym czołem oszczędzaczy. Ale nie można też wykluczyć, że chodzi o tak zwane "wciskanie kitu" opinii publicznej w nadziei, że popadnie ona w zachwyt nad mistrzowską zaradnością rządu i partii rządzącej. No, jesli ten wariant miał by się realizować, to tylko można westchnąć słwami naszych braci Ukraińców "Hospody pomiłujsja".