Oszolomowaty
/ 79.255.80.* / 2012-11-02 20:43
Tak wygląda analiza redkatorka, kóremu robi sie żółto w gaciach na sama myśl o Kaczyńskim, a tak wygladaja przemyślenia innego człowieka:
"...Nie ma miejsca w jednym państwie dla mnie i dla: Tuska, Komorowskiego, Michnika, Artymowicza
Propaganda w treści jest uboga, zwykle sprowadza się do bardzo prostego przekazu, ktoś tam jest głupi, ktoś inny podły, jeszcze komuś innemu należy odebrać prawo do czegokolwiek lub do konkretnych rzeczy. Co innego forma, jeśli chodzi o formę propaganda nie zna ograniczeń i właściwie na formie propaganda polega. Gdyby propagandzie odebrać formę, gdyby zedrzeć z propagandy fatałaszki zobaczylibyśmy zwykłe chamstwo, zwykłą głupotę, zwykły zamordyzm i dziesiątki innych zwykłych rzeczy. Zakasuję rękawy i biorę się za rozbieranie propagandy, jaką byliśmy częstowani przez kilka ostatnich dni. Goła propaganda wygląda następująco. O ile uznać za propagandę słowa Kaczyńskiego, a dla dobra analizy tak właśnie czynię, to padł następujący komunikat: „zamordowanie 96 osób to niewyobrażalna zbrodnia”. Ważne by w tym miejscu przypomnieć kto wypowiedział te słowa, nie w sensie nazwisko i imię, ale w sensie człowiek. Jarosław Kaczyński brat tragicznie zmarłego Prezydenta i Jego żony, lider partii opozycyjnej, który w tej samej tragedii stracił kilkudziesięciu przyjaciół, znajomych i najbliższych współpracowników. Jarosław Kaczyński, wielokrotnie okłamywany, poniżany, wyśmiewany, prowokowany na 1000 sposobów od kretyńskich dowcipów profanujących śmierć brata, przez pomówienia i oskarżenia o spowodowanie śmierci 96 osób, aż po publikację zdjęć brata ze stołu sekcyjnego. Analizując należy zachować spokój, zatem jestem zmuszony posunąć się do skrajnego cynizmu i napisać, że kompletnie mnie te okoliczności nie interesują, nie moja sprawa. Stwierdzam, że po odrzuceniu formy i emocji pozostaje jedno zdanie, które zbulwersowało sporą i tę samą co zawsze część opinii publicznej.
Zdanie wywołało takie oburzenie, że zaczęły się lawinowo sypać rozmaite histerie, dobrze znane hiperbole, których nie będę przytaczał, bo szkoda mi klawiatury. Dziwne zjawisko, o ile poruszamy się w granicach rozumu. Nie mam pojęcia w jaki sposób człowiek nie posiadający żadnej realnej władzy i jednocześnie przez realną władzę odsyłany do psychiatry, jest w stanie wywołać taką histerię. Zdecydowanie nie klei się logicznie podobna reakcja, która jest całkowicie sprzeczna. Z jednej strony słyszmy, że jesteśmy rządzeni przez genialny aparat władzy i zdecydowana większość „normalnych Polaków” widzi jak jest cudownie, z drugie istnieje potężne zagrożenie, że wariat przejmie władze. Pytanie jakim cudem i kto go wybierze? Inni wariaci, tak zwana większość demokratyczna? O co tutaj chodzi, gdzie się podziali „normalni Polacy”, Polska składa się z podobnych do Kaczyńskiego wariatów? Czy może Polska, w swej demokratycznej większości dojrzewa do zupełnie innego zdania, niż ma władza. I jeszcze coś się nie zgadza. Wielokrotnie z rozmaitych ust i to nie opozycyjnych polityków, którym wypada więcej, ale z ust władzy padały identyczne zdania o zbrodni. Przez ponad dwa lata, na przykład wicemarszałek sejmu kilkadziesiąt razy opowiadał w telewizji, że winnymi tej katastrofy są zmarły i jeszcze żyjący Kaczyński i nic wielkiego się nie działo. Na podstawie „artykułów” i „serwisów informacyjnych”, których autorzy za nic i nigdy nie przeprosili, a naczelni nie oddali się do dyspozycji rad nadzorczych, politycy z partii władzy mówili o krwi na rękach obu braci Kaczyńskich. Był wśród tych polityków wicemarszałek sejmu, był wiceprzewodniczący klubu PO, było wielu członków rządzącej partii.
Niepotwierdzone publikacje, które dawno zostały zweryfikowane jako kłamstwa, nie wywołują najmniejszego zażenowanie wśród autorów i powielających łgarstwa polityków władzy. Tak wygląda jeden przykład na gołą propagandę, odartą na siłę i cynicznie z formy. Podam jeszcze jedną ilustrację propagandy popełnionej przez najwyższych dostojników państwowych. Jeden z nich, Donald Tusk, będąc premierem Polski, sprawującym nadzór nad wszystkimi służbami specjalnymi, co przypomina model realnie socjalistyczny, popisał się propagandą ostrzegającą przed swoim konkurentem politycznym. Rozbierając wszystkie raczej mdłe niż barwne ozdobniki premier rządu powiedział, że: „w kraju, którym on rządzi nie ma miejsca dla Jarosława Kaczyńskiego i jego postrzegania rzeczywistości”. Po tym propagandowym wystąpieniu, inny polityk, prezydent RP Bronisław Komorowski, zaproponował swoją wersję propagandy, która brzmi: „dziennikarze powinni odpowiadać prawnie, za swoje słowa”. Jedno i drugie wystąpienie najwyższych urzędników państwowych nie wywołało w Polsce jednej dziesiątej tych emocji, jakimi karmiono Polaków po słowach polityka opozycji. Dwa przykłady wystarczą, żeby na koniec opowiedzieć o modelach propagandy. Z grubsza istnieją dwa podstawowe, chociaż oczywiście podziałów można mnożyć w tysi