Pajchiwo
/ 2008-07-28 14:21
/
Tysiącznik na forum
Eksport jest nieopłacalny przy słabnącym dolarze w stosunku do złotego (jeśli rozliczamy się w dolarach) - ten stan rzeczy trwa od od 2003 (z krótka przerwą w 2005).
Po prostu nie opłaca się tak handlować.
Możliwe jest, że eksporterzy nie zakupili kontraktów na walutę - choć IMHO to by znaczyło, że firmy się nie asekurują w co trudno mi uwierzyć, bo większość z nich to naprawdę nie są leszcze...
Ale zauważ, że tu jest inna kwestia - oni nie mają zamówień. Co znaczy, że albo mają za wysokie koszty, albo towar mają do niczego, albo warunki na jakich sprzedają są nieatrakcyjne.
Zostawmy te dwa ostatnie - weźmy koszty pracy.
Pracownicy mogli oczywiście domagając się podwyżek je powiększyć - choć w sektorze produkcyjnym, o którym mowa, raczej o podwyżkach u starej kadry słyszeli tylko menadżerowie.
Jak wynika z tego samego artykułu zatrudnienie nie zmieniło się od kwietnia, więc czy podwyżki menadżerów tak wpłynęły na koszty? Wątpię.
Koszty zmieniły się za to we wszelkiego rodzaju usługach - tam ceny faktycznie wzrosły, ale usługi to nie produkcja.
Czynnik ten mógłby mieć wpływ przy dużej ilości nowo zatrudnianych pracowników, po nowych cenach pracy - ale o tym tu nie ma mowy.
Zresztą co do zatrudnienia to wcale nie ma tak różowo dla pracownika, sam niedawno zmieniałem pracę, więc mam dość aktualne informacje - chętnych nadal jest bardzo wielu. Fakt, że frajerów jest coraz mniej - ale to chyba dobrze, żeby nie zatrudniać frajerów w swojej firmie prawda?
Pojawiła się alternatywa (każdy może wyjechać na zachód) i moim zdaniem jest to zdrowe, że jest jakakolwiek konkurencja o pracownika przy powszechnym wcześniej braku szacunku.
Polityką makroekonomiczną (która IMHO ma właśnie wpływ na zmniejszenie wielkości produkcji) zajmują się co prawda politycy, a oni nie mają problemów z zatrudnieniem, ale nawet oni pewnie dostrzegają, że nie da się dłużej promować taniej siły roboczej w Polsce - jesteśmy już zbyt bogaci, ceny są zbyt wysokie i w związku z tym trzeba zarobić więcej niż wcześniej żeby chociaż utrzymać standard, a przecież "apetyt rośnie w miarę jedzenia"...
I tu upatrywał bym drugiego z czynników problemów naszej gospodarki, których jest zresztą sporo (głównie wynikają one zresztą w dużej mierze z braku koncepcji każdej z kolejnych ekip rządzących. "Jakoś to będzie" - mam wrażenie, że takie jest od kilkunastu lat ich hasło przewodnie...