Hooltay
/ 150.254.159.* / 2015-07-01 16:06
Z lektury uzasadnienia do ustawy wprowadzającej zasady stypendiów państwowych dla najzdolniejszych studentów wynika, że rząd chce prowadzić program wsparcia w latach 2016-2025. Pomoc finansowa na zagraniczne studia obejmować ma środki na pokrycie kosztów rekrutacyjnych, czesnego, zakwaterowania, utrzymania, przejazdów oraz ubezpieczeń. Skorzystać z niej będą mogli absolwenci studiów pierwszego stopnia (czyli z licencjatem) oraz studenci, którzy nie wcześniej niż w roku poprzedzającym zgłoszenie do udziału w programie ukończyli trzeci rok jednolitych studiów magisterskich.
Stypendysta nie dostanie jednak funduszy na zagraniczne studia za darmo. Nie będzie musiał zwracać pieniędzy jeśli w okresie 10 lat po skończeniu zagranicznej uczelni, przynajmniej przez 5 lat będzie odprowadzał składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne w Polsce. Innymi słowy - będzie płacił przez 5 lat składki na ZUS. Inna alternatywa to uzyskanie trzeciego stopnia naukowego na polskiej uczelni. W innym wypadku pieniądze będzie trzeba oddać.
Rząd zakłada, że w czasie trwania programu na stypendia przeznaczy z budżetu maksymalnie 336,5 mln zł. Przyjęto też założenia, wedle których na poszczególne lata ustalone zostały limity kosztów. Z tego wynikają z kolei progi potencjalnych uczestników programu. Założenia są takie, że ze stypendiów skorzysta w sumie przez 10 lat około 700 osób, przy czym w ostatnich dwóch latach trwania programu nie będzie już prowadzony nabór. Oznacza to, że średnio na jednego studenta zdobywającego wiedzę na zagranicznej uczelni państwo wyda maksymalnie 480 772 zł (trzeba jednak pamiętać, że to tylko kwota wyliczona na podstawie szacunków - faktyczna wielkość stypendiów może okazać się inna).
Dzieci "elyty" też będą "elytą". Nie będą się przecież pospolitować z młodzieżą z "małych miasteczek, wsi i osiedli". A podatnik zapłaci. I cóż z tego, że pieniądze wydane na studia za granicą mogłyby wydobyć z nędzy niejeden wydział państwowego uniwersytetu? Po co jakieś uniwersytety w Polsce, skoro dzieci "górnych 10 tysięcy obywateli" można wysłać za granicę, a hołota nie potrzebuje przecież wykształcenia, tylko bata?
Poza tym stopnie naukowe są dwa i nie takie, o których chodzi w artykule.