Bernardyn644
/ 83.3.4.* / 2015-02-26 09:10
Dla zainteresowanych – cytuję fragment książki (rosyjskiej): „Przypomnijmy sobie, co zawsze dzieje się przed wyborami w każdym tak zwanym demokratycznym państwie. Walczą grupy socjotechników reprezentujących kandydatów, korzystając z ogromnych środków finansowych, wykorzystują wyrafinowane metody psychologicznego wpływania na ludzi poprzez media, telewizję i agitację. Im bardziej rozwinięty jest kraj, tym bardziej wyrafinowane sposoby wmawiania. Absolutnie oczywisty jest ten fakt, że zwycięża zawsze ta grupa socjotechników, która potrafiła wywrzeć największy wpływ. I później już pod wpływem sugestii ludzie idą i głosują. Myślą, że głosują z własnej woli, a faktycznie podporządkowują się woli jakiejś grupy”.
Nieprawdopodobne? Poniżej zamieszczam fragment artykułu z „Rzeczpospolitej” z dnia 24 lutego tego roku:
W PO kryzys wiary. Andrzej Stankiewicz.
„Niezborna kampania Komorowskiego budzi coraz większe obawy u Ewy Kopacz i innych liderów PO….[…]…. Kopacz liczyła, że kampania prezydencka pomoże PO zyskać przewagę nad PiS, co przyczyni się do zwycięstwa w jesiennych wyborach parlamentarnych….[…]…. Wobec marazmu w sztabie Komorowskiego płyną doń z PO oferty pomocy. Jedną z nich złożył Michał Kamiński, spec od wizerunku i kampanijny wyga, świeżo upieczony minister w kancelarii Kopacz….[…]….Pomoc zadeklarował także szef Klubu PO Rafał Grupiński, który ma swoje grono współpracowników od kampanii….[…]….Sytuację próbuje ratować Robert Tyszkiewicz, który ma największe doświadczenie z całego sztabu prezydenta, jako że kierował kampanią PO w wyborach samorządowych. Choć wcześniej nie było takich planów, Tyszkiewicz zaczął poszukiwania zawodowych PR-owców, którzy byliby gotowi pomóc przy kampanii prezydenckiej”.
I nadal uważamy, że mamy jakikolwiek wpływ na zmianę sytuacji poprzez wybory?