Twoja Trybuna
/ 83.243.39.* / 2007-09-01 14:33
Przeglądam gazety, słucham stacji radiowych, od telewizji oczu nie odrywam... i nic! Głucha cisza. Ani kawałka dobrego słowa, ani jednego wstawiennictwa, ani jednego świadectwa dobroci i szczodrobliwości. Sam tylko pan Zieleniewski staje z otwartą przyłbicą i broni pana Krauzego. No, ale Zieleniewski jest rzecznikiem prasowym Prokomu, trudno więc dociec, czy robi co robi, bo jest przekonany, czy dlatego, że jest opłacony? Sam miałbym ze sobą kłopoty, gdybym był na jego miejscu. Na szczęście, gdy mnie pierwszy raz posunęli z „TRYBUNY”, pan Zieleniewski uznał, żem niegodny pracować w stajni pana Krauzego. Kogo tam nie było... Znacznie łatwiej byłoby wymienić tych, których tam nie było, niż tych, którzy tam są. Są prezesi, dziennikarze, a nawet publicyści, działacze, posłowie, oficerowie, adwokaci i aplikantki adwokackie. Nawet prości profesorowie prawa pracy pożywiali się z ręki pana Krauzego. O miłośnikach białego sportu nie mówię, bo przecież z sopockiego turnieju Prokom Open niejedno zdjęcie świat obiegło... Jedli, pili na jego koszt i co? Cicho wszędzie... A przecież nie tylko jedli i nie tylko pili. Również brali. Natężam słuch, a modlitwy żadnej nie słyszę. Choćby najmarniejszej zdrowaśki. A na czyjej ziemi Świątynia Opatrzności Bożej rośnie, jak nie na ziemi przez pana Krauzego podarowanej? Cóż za niewdzięczność, księże prymasie! Tak zupełnie nic, ani słowa, że to dobry człowiek, porządny katolik? Księże kardynale, i pan nie ma nic do zawdzięczenia panu Krauzemu? Obcy jakiś kamienicę w Wadowicach wykupił, czy może jednak pan Krauze, nie licząc się z kosztami, historię Polski i papiestwa przed pohańbieniem uratował. I też nic? Żadnej supliki, żadnego „uprasza się o względy”... Oto wdzięczność, oto pamięć... To dobra dla was lekcja, bogaci. Zapamiętajcie, żeście dziś bogaci, a jutro opuszczeni. Pierwsi rękę waszą ugryzą ci, którzy z tej ręki brali... Co macie robić? Zagrajcie ostro, byka za rogi trzeba brać... Zejdźcie z jachtów, opuśćcie wille na Riwierze, apartamenty na Florydzie, zameczki nad Loarą i wróćcie do kraju. Wyznajcie winy, odkupcie grzechy – sami, bez popędzania przez pana premiera, jego Ziobrę i jego sługi. Gdy dawaliście komu trzeba, dajcie więcej, gdy dawaliście komu nie trzeba, powiedzcie: komu i ile. Uderzcie się w piersi, podzielcie się domami, pieniędzmi, samochodami – przecież nie jesteście wynalazcami, to skąd macie? Potraktujcie to jako propozycję nie do odrzucenia.
--------------------------------------------------------------------------------