Ostatnia sesja tygodnia na zachodnioeuropejskich giełdach toczy się pod wyraźne dyktando strony podażowej. Sprzedających wspiera raport o najwyższym od 15 lat spadku produkcji w gospodarce eurolandu. Potencjał podaży znacząco wzrósł po doniesieniach zza oceanu, gdzie amerykański Senat nie zgodził się na przyjęcie planu finansowego dla sektora motoryzacyjnego.
Przynajmniej na razie i nie w zaproponowanej wersji. Stawia to w coraz trudniejszej pozycji Wielką Trójkę z Detroit. Widmo zapaści finansowej coraz mocniej bowiem zagląda w oczy General Motors i Chryslera. W nieco, tylko lepszej kondycji jest ponoć Ford.
W efekcie presji sprzedających poddały się również
akcje czołowych producentów samochodów na Starym Kontynencie. W przecenie przodują BMW i Daimler. Jeszcze gorzej, a właściwie tragicznie prezentują się wyceny kwitów de pozycyjnych amerykańskich koncernów kwotowanych w Europie. Wartość papierów General Motors zniżkuje o niemal 50 proc.
Powodów do zadowolenia nie mają również posiadacze akcji spółek kooperujących z koncernami motoryzacyjnymi i dostarczającymi im produktów. W Londynie mocno tracą walory GKN, który specjalizuje się w częściach samochodowych i lotniczych. Pod koniec października spółka ostrzegała, że sprzedaż dla sektora motoryzacyjnego może być w bieżącym kwartale nawet o 70 proc. niższa niż rok wcześniej.
Z kolei we Frankfurcie zniżkują kursy Leoni, producenta wiązek kablowych dla Opla, marki ze stajni General Motors (największa przecena od co najmniej 10 lat), a także ElringKlinger, firmy produkującej części dla Forda i Volkswagena.
O ponad 5 proc. spada wycena akcji Continental, niemieckiego potentata rynku oponiarskiego.
W niełasce inwestorów znalazły się również
akcje instytucji finansowych. Pod kreską handluje się papierami takich gigantów jak HBOS czy TSB Lloyds.
Równo w samo południe londyński FTSE100 tracił 3,67 proc., paryski CAC40 spadał o 5,17 proc., zaś frankfurcki DAX zniżkował o 3,9 proc