maa
/ 2008-04-09 11:31
/
Tysiącznik na forum
Bez przesady.
Czy nie jest to po prostu bilans?
Jeśli żyrowało się kredyt innym kredytem, a ten następnym, a pierwszy (może nie jedyny!) w łańcuszku dany był na dodatek bezrobotnemu od 5 lat (czyli trwale, ale pisało się, że "może podjąć pracę, - wiarygodny!)" , to kiedyś musiał przyjść moment, że ktoś powiedział:
"...sprawdzam".
Co z tego, że były zabezpieczone hipoteką, skoro próba sprzedaży zabezpieczenia w sytuacji nadpodaży musi kończyć się fiaskiem?
Podejrzewam, że ekonomiczne dupki z zarządów banków wynagradzane były według genialnego, powszechnie używanego wzoru, gdzie dominujący był czynnik określający wielkość udzielonych kredytów.
W radach nadzorczych zasiadają z kolei idioci padający plackiem przed każdym wzorem mającym więcej niż jedno dodawanie i mnożenie. Nie rozumieli konsekwencji tego wzoru i dali się zrobić w konia dyrekcjom banków. Zresztą może i niektórzy rozumieli, lecz będąc powiązani finansowo z dyrekcjami powiedzieli sobie "po nas choćby i potop"? Zresztą, "skoro wszyscy tak robią"?
Czy ten kryzys, to nie jest to Enron II?
Wtedy zdaje, się inny wzór powodował, że dyrektorzy byli wynagradzani od wielkości obrotu, bez brania pod uwagę zysków?
Ciekaw jestem, czy moje podejrzenia są słuszne?
Zaznaczam - nic z ekonomią nie mam wspólnego.