Czytacz postów
/ 83.9.5.* / 2015-09-10 15:13
Mało wiesz, a się mądrzysz. Jeśli swojej rodzinie w Krakowie, Gdańsku, Wieluniu bądź w Kutnie dyktuję jak mają mieszkać, czym się zajmować, jak się ubierać, co jeść, z kim utrzymywać kontakty i w ogóle to ja im organizuję ich życie, bo oni są ode mnie zależni i nie mają faktycznie nic do gadania, to naturalnie ich rachunki muszę wziąć na siebie. Cały myk z tym przekrętem w sektorze bankowym polega na tym, że w Polsce są niby jakieś tam centrale (bo tak to wygląda na poziomie lokalnego grajdołka), zaś de facto to są lokalne delegatury ubezwłasnowolnione decyzjami swoich central-matek. Taki w Polsce Deutsche Bank to lokalnie nie ma nic do gadania jaki biznes prowadzi, bo ma to narzucone decyzją centrali we Frankfurcie. W gruncie rzeczy, lokalna autonomia to może się kończy na tym, jakie krawaty i do czego można zakładać lub nie. Choć nawet w tym przypadku mam poważne wątpliwości. Prezes takie lokalnego grajdołka zrobi coś nie po linii i na bazie wytycznej czy instrukcji/zarządzenia przesłanych przez centralę i błyskawicznie ląduje tam na dywaniku.