Bin Laden
/ .* / 2005-02-10 00:37
Jak wydawać pieniądze?Laureat Nagrody Nobla z ekonomii, Milton Friedman twierdzi, żeistnieją tylko cztery sposoby wydawania pieniędzy. Pierwszy mamiejsce wtedy, gdy wydajemy własne pieniądze na nas samych. Wydajemywówczas oszczędnie, bo to nasze pieniądze i wydajemy celowo, bodoskonale znamy własne potrzeby.W poprzednich felietonach podkreślałem kilkakrotnie, jak ważne jestprzywrócenie ludziom władzy nad bogactwem, jakie wytwarzają dziękiswojej pracy. Niektórzy autorzy komentarzy zarzucali mi unikaniekonkretów. Łatwo jest powiedzieć: trzeba zrobić to, czy tamto, jeślinie podaje się sposobu, w jaki należałoby tego dokonać. Zwrócił nato uwagę już biblijny król Dawid, zapisując w jednym z psalmów złotąmyśl, którą w przekładzie naszego Jana Kochanowskiego śpiewamypodczas nieszporów również i dzisiaj: "Taki, co w głowie uradzi - doskutku nie doprowadzi". Co tu dużo gadać; święta racja, więc tenfelieton poświęcimy na omówienie sposobu pożądanej zmiany modelupaństwa, bo o to właśnie chodzi. Zanim jednak przystąpimy do rzeczy,spróbujmy wyjaśnić rolę, jaką w pożądanym modelu państwa pełniąOjcowie Ojczyzny, czyli władza publiczna.Kim są Ojcowie Ojczyzny?Ludzie tworzący władzę publiczną przyzwyczaili i siebie i nas dotraktowania ich jako swego rodzaju właścicieli "państwa", to znaczyrównież takich jego składników, jak terytorium i ludność. Znakomitąilustracją tego sposobu myślenia jest spór między rządem polskim, awładzami Unii Europejskiej, co zalicza się do funduszy publicznych,a co nie. Ma to, jak wiadomo, pewne znaczenie przy ustalaniu, czydeficyt budżetowy przekracza normy ustalone w traktacie zMaastricht, czy jeszcze mieści się w ich granicach. Rząd polskiuważa na przykład, że środki zgromadzone w otwartych funduszachemerytalnych są funduszami publicznymi i w związku z tym WiesławKaczmarek, w swoim czasie minister Skarbu Państwa, całkiem serioproponował, by rząd przejął je na pokrycie deficytu budżetowego. Nieprzeszkadza to oczywiście jednocześnie zapewniać obywateli, żepieniądze przekazywane przez ZUS tym funduszom są prywatnąwłasnością obywateli. Ale już Aleksy de Tocqueville zauważył, że"nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niesprawiedliwości, jakiejnie dopuściłby się skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedyzabraknie mu pieniędzy". W takim razie warto zastanowić się nadkwestią, kim właściwie są ludzie rządzący państwami. Czy ichwłaścicielami, tzn. również właścicielami swoich obywateli i ichmajątku, czy też żadnymi właścicielami nie są, tylko kimś zupełnieinnym. Otóż wszystko wskazuje na to, że zwłaszcza w państwach oustroju republikańskim, władza publiczna to po prostu grupa ludziwynajętych przez obywateli do zarządzania sektorem publicznym.Wynikają z tego różne konsekwencje, a przede wszystkim ta, że władzapubliczna nie powinna mieć tylko tyle kompetencji, ile potrzeba dozarządzania sektorem publicznym. Większy zakres kompetencji,zwłaszcza w dziedzinie gospodarki, jest nie tylko niepożądany, awręcz szkodliwy.Wydajemy pieniądzeWbrew rozpowszechnionemu przekonaniu, że pieniądze można wydawać nanieskończenie wiele sposobów, jest akurat odwrotnie. Laureat NagrodyNobla z ekonomii, Milton Friedman twierdzi, że istnieją tylko czterytakie sposoby. Pierwszy sposób wydawania pieniędzy ma miejsce wtedy,gdy wydajemy własne pieniądze na nas samych. Wydajemy wówczasoszczędnie, bo to nasze pieniądze i wydajemy celowo, bo doskonaleznamy własne potrzeby. Drugi sposób - gdy wydajemy własne pieniądzena kogoś innego. Nadal wydajemy oszczędnie, ale już niekonieczniecelowo, bo potrzeb tego innego człowieka nie znamy już tak dobrze,jak własnych. Każdy, kto chociaż raz w życiu kupował prezent, wie oco chodzi. Sposób trzeci - kiedy wydajemy cudze pieniądze na nassamych. W takim przypadku nie żałujemy sobie i nie hamujemy nawetrozrzutności, ale wydajemy celowo, bo własne potrzeby cały czasznamy. I wreszcie sposób czwarty - kiedy wydajemy cudze pieniądze nakogoś innego - ani oszczędnie, ani celowo, zwłaszcza, gdy tych"innych" jest np. 38 milionów."Państwo", czyli władza publiczna, wydaje pieniądze albo w sposóbtrzeci, albo w sposób czwarty. Nigdy bowiem nie wydaje własnychpieniędzy, bo władza publiczna nie wytwarza żadnego bogactwa. Wydajepieniądze podatkowe, a więc "cudze", ze wszystkim psychologicznymitego konsekwencjami. Kiedy wydaje w sposób "trzeci"? Wtedy, gdy zowych "cudzych" pieniędzy finansuje tzw. własne potrzeby państwa.Żeby wyjaśnić, o co chodzi, musimy uświadomić sobie, czym taknaprawdę jest państwo. Wielu autorów pisząc o państwie, formułujedefinicje "postulatywne", które mają wiele zalet, ale tę wadę, żeinformują raczej o oczekiwaniach wobec państwa, tzn. czym mogłobyono być, albo czym dobrze gdyby było, natomiast niewiele o samympaństwie. Państwo bowiem, jeśli odrzucimy stopniowo jego właściwościniekonieczne, jest monopolem na przemoc. Zatem tzw. własne potrzebypaństwa mają przemoc za swój wspólny mianownik: wojna i siłyzbrojne, bezpieczeństwo wewnętrzne i policje "jawne, tajne idwupłciowe", wymiar sprawiedliwości i polityka zagraniczna, no ioczywiście administracja niezbędna do zarządzania tymi dziedzinami.Wydatki na ten cel są z natury rozrzutne, ale nic na to poradzić niemożna, jeśli chcemy mieć państwo. Jednak pieniądze wydawane w"sposób trzeci" stanowią stosunkowo niewielki (nie przekraczający 20proc.) odsetek wydatków państwowych. Reszta pieniędzy bowiemwydawana jest w sposób czwarty, a więc najbardziej marnotrawczy inajmniej efektywny.Wielu polityków, nawet szczerze przerażonych skalą marnotrawstwa izrozpaczonych niską efektywnością uważa, że jest to skutek ludzkiejnieudolności lub złej woli. Gdyby tak niedołęgów, albo złodziei usteru zastąpili ludzi rzutcy i zarazem uczciwi, jakiś np. świętyzastęp tebański, to zaraz wszystko wróciłoby do jak najlepszegoporządku. Polityk, który tak myśli, "błąd popełnia gruby, zalążekswojej przyszłej zguby" - twierdzi poeta i przestrzega, że "kto wszpony dostał się hipostaz, rzeczywistości już nie sprosta". Rzeczbowiem nie w nieudacznikach, czy złodziejach, chociaż oniprzyczyniają się oczywiście do pogorszenia sytuacji. Podstawowajednak przyczyna tkwi w naturze tego czwartego sposobu wydawaniapieniędzy, który inny po prostu być nie może. Zmiana modelu państwaw pożądanym kierunku nie może zatem polegać jedynie na kosmetycznychzmianach ekip - ze złodziejskich na uczciwe i z nieudolnych nakompetentne, ani na "dalszym doskonaleniu" czwartego sposobu, tylkona jego całkowitej i nieodwracalnej likwidacji.Zreformować niereformowalneLikwidacja czwartego sposobu wydawania pieniędzy oznacza, żepieniądze wydawane dotychczas w sposób czwarty, powinny zostaćprzesunięte do sposobu pierwszego, który - jak pamiętamy - polega natym, że każdy wydaje własne pieniądze na siebie samego. Ten sposób,jak zapewnia nas Milton Friedman, a i sami tez to wiemy z własnegodoświadczenia, jest i najbardziej oszczędny i najbardziej efektywny.No dobrze, ale jak to zrobić? Jak przesunąć pieniądze ze sposobuczwartego, który ma zostać zlikwidowany, do sposobu pierwszego?Można tego dokonać przy pomocy dwóch narzędzi: prywatyzacji sektorapublicznego, a więc zmniejszenia go do takich rozmiarów, jakiwyznacza wspólny mianownik w postaci przemocy; co nie wiąże się zprzemocą - może zostać sprywatyzowane oraz - radykalnegozmniejszenia podatków, tzn. wszelkich danin i świadczeńprzymusowych. Dzięki temu pieniądze nie tyle wrócą tam, skąd jezabrano, co po prostu - poza niewielką częścią - przestaną byćludziom zabierane, a więc będą odtąd wydawane w sposób pierwszy:każdy własne na siebie samego.Jak widzimy, pożądana zmiana modelu państwa jest technicznie iprawnie możliwa do przeprowadzenia, jest nie tylko uzasadniona, alenawet zbawienna z punktu widzenia ekonomicznego, ale jest bardzotrudna politycznie i to z dwóch powodów. Po pierwsze - nie możnalekceważyć potęgi ignorancji, zwłaszcza, gdy połączona jest ona zdemokracją polityczną. Jeśli ludzie wierzą, że władza publicznalepiej zna ich potrzeby i np. bardziej kocha ich dzieci, niż onisami, to będą oczywiście wspierali politycznie rozwiązaniapowiększające ilość pieniędzy wydawanych w sposób czwarty. Po drugie- czwarty sposób wydawania pieniędzy to żyła złota dla tzw. "elitpolitycznych", czyli współczesnej postaci dawnej szlachty-gołoty.Obecnie w Polsce ta warstwa społeczna tak się rozrosła i doszła dotakiego politycznego znaczenia, że śmiało możemy mówić o recydywiesaskiej. Pasożytniczy sposób bycia tej warstwy wspierany jestignorancją ludzi prostych, w której utwierdzają ich wysługujący sięszlachcie-gołocie bajarze, zwani uprzejmie "intelektualistami".