Krystian189
/ 159.205.207.* / 2016-03-29 09:01
Bardzo ciekawy wywiad. Podoba mi się podejście Ks. Stryczka do całego tematu. Moim zdaniem ma bardzo dobry pogląd na całą sprawę. Dziwię się natomiast podejściu ludzi i przyznam, że jestem trochę zaskoczony komentarzami, które przeczytałem pod tym, jak i pod innym wywiadem z Ks. Stryczkiem dotyczącym pieniędzy.
Wielu ludzi jest po prostu sfrustrowanych, jak ksiądz może wypowiadać się w taki sposób na temat bogatych i biednych i generalnie sytuacji finansowej? Przecież powinien stać murem i bronić uboższych ludzi!
Wydaje się, że człowiek powinien iść do szkoły, na studia, nauczyć się jednej rzeczy, jednego zawodu, który będzie wykonywał przez całe życie, aż do emerytury za godziwe pieniądze. Tak właśnie powinno być.
Czy ludzie myślą o tym, co się stanie, gdy ich praca stanie się przeżytkiem? Albo gdy zostaną zastąpieni przez komputery? Co jeśli nastąpi przesyt specjalistów na danym miejscu pracy? Jeśli stracą swoją pracę i nie będę w stanie znaleźć nowej? Czy państwo ich wspomoże? Da mi pieniądze gdy będę w potrzebie?
Otóż prawda jest taka, że ludzie przestali być głodni. Głodni rozwoju i nowej wiedzy. Człowiek staje się leniwy. Czasami ludzie dochodzą do tego, że nawet jeśli zarabiają najniższą krajową, nienawidzą swojej pracy, to jednak cieszą się, że ją mają. Stały przypływ gotówki jest, może nie dużej, ale wystarczy, żeby przeżyć do kolejnej wypłaty.
Człowiek powinien rozwijać się całe życie. Powinien być głodny nowej wiedzy jak małe dziecko. Nie podoba mi się moja praca? Czemu nie nauczyć się czegoś nowego, nie zaryzykować? Czemu tkwić w miejscu i narzekać? Po co czekać na państwo? Wszyscy chcą brać pieniądze, a nie dawać nic od siebie. Dajmy odrobinę swojej wiedzy. Uczmy się nowych rzeczy. Bądźmy jak dzieci, poznawajmy nowe zakątki.
Prawie wszyscy zazdroszczą prezesom i właścicielom firm dużych pieniędzy. Sami chcieliby dostawać takie wynagrodzenia? Pytanie - za co? Co możecie dać firmie? Gość, który otwiera własny biznes ryzykuje. Pracuje po 14-16 godzin na dobę, tylko po to, żeby zarobić na ZUS i podatki. Cały czas pracuje nad rozwojem. Dopiero z czasem udaje mu się zarobić więcej. I już po 10 latach jego biznes dobrze prosperuje. Wszyscy widzą co? Nowy samochód, duży dom, wakacje za granicą 2 razy do roku. Nikt nie widzi ilości przepracowanych godzin i gigantycznego wysiłku, jaki musiał włożyć w to, żeby dojść do tego momentu w życiu. I dlaczego taki właściciel ma zatrudnić osobę, która chce na starcie 4 tys złotych na rękę? Pierwsze pytanie na rozmowie kwalifikacyjnej powinno być takie - co Ty możesz dać od siebie? Przecież właściciel musi zarobić na pracownika. Pieniądze nie biorą się z kosmosu. Żeby dać pracownikowi 4k na rękę, pracodawca musi zarobić prawie 7 tys złotych.
Zapomnijcie na chwilę o tym, że powyższego wywiadu udzielił duchowny. To nie ma znaczenia, ale myślę, że to, że mówi to ksiądz, nadaje smaczku i odrobinę oliwy do ognia.
Dlatego jeśli nie podoba Ci się Twoja praca, zmień ją. Tak jak mówi Stryczke. Zarabiasz za mało? Zrób coś z tym. Poświęć pół godziny dziennie, każdego dnia, na to, żeby nauczyć się czegoś nowego. Już po 2 miesiącach będziesz lepszy w tym co robisz, po pół roku, będziesz w stanie znaleźć nową pracę. Wszystko wymaga czasu, nic nie przychodzi ot tak. Człowiek jest kowalem własnego losu. Jeśli chcesz, żeby coś było zrobione dobrze, zrób to sam. Ucz się, rozwijaj.
I możecie powiedzieć, że łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Kolejny dający dobre rady życiowe.
Powiem Wam, nie mam nawet 30 lat. Od czasu studiów, które ledwo skończyłem i które w prawdziwym życiu nie dały mi prawie nic, zmieniałem swoją specjalizację 3 razy. Czy narzekałem? Nie. Nauczyłem się czegoś nowego. I jestem z tego powodu szczęśliwy. Czy stoję w miejscu? Nie. Cały czas uczę się czegoś nowego. Jestem przygotowany na to, że jeżeli będzie się trzeba przekwalifikować kolejny raz, jestem na to gotowy. Otworzyłem własną firmę. Ilośc zarobków = 0. Koszty? Oczywiście. Mama i znajomi wspomagali mnie na tyle na ile się dało. Działalność zamknąłem, wszystkim oddałem pożyczone pieniądze z pracy, w której szef spóźniał się z wypłatą nawet 2 miesiące. Najniższa krajowa, reszta pod stołem. Było ciężko. Ale w międzyczasie cały czas uczyłem się czegoś nowego. Kolejna zmiana specjalizacji. Nowa praca. Myślenie nad nowym biznesem.
I wiecie co? Warto było. Mimo masy godzin, spędzonych nad książkami i przed komputerem udało się. Mam stałą, dobrze płatną pracę. Jestem specjalistą w tym co robię. Ale cały czas uczę się czegoś nowego. Wiem, że za rok, dwa spróbuję swoich sił w czymś nowym. Nie dlatego, że nie będzie pracy, ale dlatego, że nie chcę stać w miejscu. Mam też własną działalność, która dobrze prosperuje. I tak, zdarza się, że pracuję po 12-14h. Ale warto, naprawdę warto. I tak jak wszyscy mówią, większość widzi tylko zarabiany przez kogoś pieniądz i sama tyle chce. Nikt nie widzi i nie chce widzieć ile czasu trzeba spędzić nad tym, żeby do czegoś dojść.
Moja żona zrobiła tak samo. Farmaceutka z w